środa, 21 grudnia 2011

moje cukierkowe nastrajanie na Święta

w sklepie ze słojami pełnymi kolorowych cukierków czuję się jak małe dziecko, rozmarzam się, wybieram smaki, a ekspedientka jest bardzo miła i pozwala mi nawet zjeść jedną słodką landrynkę (rokitnik + jabłko) zanim wszystko trafi na wagę i zostanie opatrzone ceną. w sklepie z herbatami... jest tak, że mogłabym otaczać się wyłącznie zimowymi piernikowymi aromatami i o taką właśnie proszę (ma wdzięczną nazwę: ciasteczko św. Mikołaja). grudniowe miasto jest piękne, poniedziałkowe popołudnie w kawiarni ma smak ciepłej szarlotki wyjadanej przez nas z jednego talerzyka. świąteczny jarmark też czaruje uśmiechy - krówki zapakowane w papierową torebkę, chleby i ciastka w kształcie grzybków (to z Litwy). wieczorem nowa gra planszowa w prezencie, która umili wiele wieczorów. i pożyczone od Kasi książki o najbardziej uroczym małym łobuzie Mikołajku. odliczam dni do powrotu do Domu i tygodnie, które już minęły odkąd ostatnio w nim byłam. pamiętam jak tęskniłam rok temu, na innej ulicy, z innym widokiem za oknem, w tym samym mieście co dziś, i wtedy też jadłam pierniki (klik).

piątek, 9 grudnia 2011

ciasteczkowe podarki.. z czerwonymi nosami! :-)

minuty o zapachu pierników. chowam w szafce pudełka z prezentami i czekam, aż oprószone radością jak słodkim puchem namalują na buziach obdarowanych uśmiech. nad moim łóżkiem świecą zimowe lampki (lubię ich ciepłe światło co wieczór). czasem senne poranki spędzam w kuchni, dosypując do dużej miski mąkę i cukier, wycinam kruche serca - zapach pieczonego ciasta i ciepło piekarnika to niesamowicie przyjemna mieszanka. czasem też ktoś mnie najmilej zaskakuje - paczuszką z piernikowymi muffinkami w środku, pudełkiem słodkich ciastek w kształcie reniferów.. ma się wrażenie, że "dziękuję" to za mało, ale tak naprawdę nie trzeba nic więcej.

niedziela, 27 listopada 2011

weź i chrup! ciastko na każdy słodki dzień.

słodkie, okrągłe, kwadratowe, waniliowe, z czekoladą, w kształcie ryby, z orzechami. do chrupania, do chowania w kolorowych pudełkach, do podarowania, do maczania w malinowej herbacie. czyli ciastka jakie lubię czasem piec i jakie inni lubią zjadać.. ciastka, które lubią sprawiać uśmiech.

niedziela, 20 listopada 2011

czekoladowość moja, nasza.

kolorowe tabletki turlające się po blacie w kuchni. sześć dni bez sił, za to z wirusem. czasem jest się bardzo małym i bardzo bezbronnym. później wraca się powoli do normalności. wypija się dużo herbaty z miodem, pomaga się piec najbardziej czekoladowe ciasto, później jest już tylko lepiej (oby).

środa, 16 listopada 2011

mam dla kogoś słodki prezent (czyli moje pierwsze czekoladowe candy!)

mówienie o słodkościach jest prawie tak przyjemne jak podarowanie komuś tabliczki pysznej czekolady. chciałabym odrobinę słów splątanych jak nitki pajęczyny, zamienić na coś co można schować do kubka z mlekiem, można się dzielić, można zjadać i marzyć. słodkie, kolorowe, dawane dla przyjemności.
macie ochotę na kubek pełen najlepszej gorącej czekolady? jesienny wieczór tak właśnie mi się kojarzy: coś rozgrzewającego, ciepły koc w kratkę, książka w fioletowej okładce (albo zielonej, albo...) i może ktoś siedzący obok, kto skradnie nam łyk?:-)

piątek, 11 listopada 2011

dzielenie się ciastkami, to co najmilsze.

pękająca skorupka karmelu, łyżka zanurzona w słoiku pełnym czekoladowego kremu (najlepiej 85% kakao). kawa pachnąca piernikiem, z grrrubą warstwą mlecznej piany - czuję się jakbym jadła łyżką chmury, oprószone cynamonem. i jeszcze ciasteczka - dostałam je w woreczku przewiązanym wstążką, by chrupanie umilało kilka godzin wykładów, bardzo to było miłe.

niedziela, 30 października 2011

czekoladowe łyżki i jesień liśćmi pstrokata.

czasem się jeszcze zapominam i wychodzę na dwór w trampkach. chłodne powietrze wdziera się gdzieś między cienką chustą, a kołnierzem płaszcza, rękawiczki znów zostały w domu. magia tych dni tkwi w bukietach kolorowych liści, w najlepszej na świecie czekoladzie z holenderskiej manufaktury, w kawie wypijanej na parkowej ławce, w czyimś głosie w słuchawce telefonu. zmęczenia i uśmiechu jest coraz więcej.

piątek, 21 października 2011

mam kieszenie pełne jesieni i śliwek!

jesień to dla mnie całe pudełko inspiracji, spacerów, kubków herbaty (najlepiej zaparzonych przez Kogoś miłego), gorącej czekolady wypijanej we wtorkowy wieczór, skasowanych biletów w kieszeniach. to ciepłe rękawiczki, o których trzeba pamiętać i książki, które trzeba przeczytać. a do pudełka z ulubionymi schować jeszcze śliwki, figi i jabłka - bo przecież jesienne.

czwartek, 13 października 2011

słońce z mango, pieczone jabłko i miód

para zbyt szybko ucieka z kubka łaskocząc zmarznięte dłonie. dom pachnie gotowanymi jabłkami - tymi z pomarszczoną skórką, z rozpływającym się na wierzchu miodem. wierzę w niepowtarzalność tej jesieni, przynoszę do domu kolorowe liście i chowam kasztany po kieszeniach. zaczynam wierzyć w to, że marzenia się spełniają, gdy się w to wierzy najmocniej. czekam na czekoladowe popołudnia i pełne ciepła wieczory. jestem chyba trochę szczęśliwsza. mam uśmiech. mój i Twój.

sobota, 1 października 2011

już jesienne - malinowe sny, kokosowe ciastka

zatęskniłam za szurającymi pod nogami liśćmi, za malinami, rozgrzewającą filiżanką czekolady na zmianę z owocową herbatą, za szarlotką, za łuskaniem orzechów. jeszcze znajduję stokrotki, a słońce muska buzię malując na niej najładniejsze uśmiechy. moja jesień.

ulubione maliny z jogurtem naturalnym i łyżką miodu. i..

niedziela, 25 września 2011

z miłości do czekolady.. piecze się babeczki.

czekoladowe na uśmiech, na dobry nastrój i na słodką zachciankę. trzy czubate łyżki kakao, duża tabliczka czekolady i jeszcze kilka kakaowych ziaren. czekoladowe ukojenie, czekoladowe pocieszenie. tak pachnie dzisiaj szczęście.. czekoladowo najmocniej.

środa, 21 września 2011

gdzie się podziały ciastka?

o poranku wylewam kawę na klawiaturę, w głowie plączą się sny, uśmiechy. a ja gubię się w metaforach. na śniadanie poproszę słowa. czekoladowe. i jeszcze dwa ciastka. albo trzy. później pobiegnę robić zdjęcia, pić sok pomarańczowy i liczyć kroki do radości.

środa, 14 września 2011

z morelą dla ciebie, a dla mnie rodzynki

opowiedz mi jaki kształt ma szczęście, gdzie rosną poziomki i ile minut budzi się słońce. malujmy niebieską kredą chodniki, pijmy kakao na śniadanie, jedzmy dobre rzeczy, chodźmy do muzeum i bądźmy razem i blisko i już nigdy za daleko.

czwartek, 8 września 2011

ciastko do lubienia, do maczania w kawie

na dnie kubka fusy po kawie pachnącej pomarańczami. promyki słońca, które wyganiają sen z powiek. leżenie na moście i rowerowa przejażdżka wzdłuż rzeki. spacery po dwóch ulubionych miastach, liczenie sekund pomiędzy błyskami na niebie, a burzą. wieczór pod parasolem. późne powroty do domu i zbyt duża porcja obojętności. a może już trzeba spokojniej, trzeba się mniej spieszyć i mniej martwić, zjeść ciastko maczając je w kawie.

poniedziałek, 5 września 2011

waniliowe ziarenko, garść niepewności

waniliowe kropki, dwa kwaśne jabłka, ziarenka ryżu piętrzące się w wysokiej szklance. lekko przyrumienione zapieczone brzegi. bardziej niż zwykle potrzebuję długich spacerów, pustych kawiarni i kubków z mrożoną kawą, słów, uciekania. i żeby smutne myśli były tak ulotne jak dmuchawce.

niedziela, 14 sierpnia 2011

w kolorze pomarańczy. jogurt i owoce.

okruszki owsianych ciastek na stoliku, ostygnięta herbata. wyczekiwanie na peronie i książka czytana w tłocznym pociągu. dni mijające i przybliżające mnie do chwil, za którymi tęsknię. praca na przemian z odpoczynkiem. te chłodne poranki, gdy otulam się ciepłym swetrem. owoce z jogurtem na dobry nastrój. i cukrowy kwiat w kolorze pomarańczy, najładniejszy!

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

babeczki z tęczą

najmilej jest, gdy mogę zrobić coś dla Kogoś. ciepłą herbatę w białym dzbanku i kanapki z mozzarellą na śniadanie. albo babeczki z tęczą. miło jest, gdy nocą pijemy wino na wielkiej górze, spacerujemy po mieście, śmiejemy się najgłośniej. później zasypiam na najsilniejszym męskim ramieniu, gdy jedziemy tramwajem. a dzisiaj znów przyszło mi tęsknić. tęcza codzienności ma jednak mnóstwo kolorów.

sobota, 23 lipca 2011

cukrowe truskawki (w bardzo owsianych ciastkach)

owsiane ciastka najbardziej smakują mi z zimnym mlekiem. i gdy pada deszcz, to można tak sobie chrupać w rytm spadających kropel. i cieszyć się, że znów jest się na chwilę w Domu, że ma się uśmiech wysłany z daleka i kilka myśli tęsknych (a tak naprawdę to cały plecak).

czwartek, 21 lipca 2011

słoneczniki i brzoskwinie

myśli na skrawkach papieru, zapisane marginesy. kropki i kreski, słowa pogubione. śniadanie w brzoskwiniowym kolorze. niezliczone krople deszczu przyklejone do szyby, w pokoju na poddaszu. i słoneczniki najpiękniejsze, nawet w chmurny dzień.

niedziela, 17 lipca 2011

kontrasty. miód i kwaśne porzeczki.


szare chodniki, kolorowe owoce. samotne spacery i gwarne ulice. radość schowana w literach, tęsknota w słowach. krótka spódnica i nadmorski deszcz. kwaśne porzeczki i słodkie placki z miodem. nastroje w tysiącu odcieniach.

piątek, 15 lipca 2011

tęsknota o smaku pomarańczy.

czy można opowiedzieć tęsknotę? niebieską, czerwoną, pomarańczową. chyba można. otulam się ładnymi zapachami, układam kolorowe kartki, z tą przyjemną myślą, że niedługo zapełnią się słowami i staną Listem dla Kogoś. parzę kolejną filiżankę herbaty i chowam ją w dłoniach, chowam smutki pod poduszkę. chwilami trudno jest być dzielną, na przykład w czasie burzy.

czwartek, 7 lipca 2011

ciastko z kokardką.

zimne kakao, ciastko z białą czekoladą, zbyt mało słów. otulająca cisza. są takie dni, których nie polubię i wcale nie dlatego, że są smutne (bo przecież nie są). chyba już tęsknię za gwarem dużego miasta. i mam ochotę poprosić o kilka uśmiechów wysłanych listem priorytetowym :-) 'a na deser chmury'.

wtorek, 5 lipca 2011

lato jabłkowe, cukierkowe.

gdy pada deszcz, to chodzimy pod parasolem, jeździmy tramwajem lub zjadamy lody w postaci kolorowych kulek. czasem też cieszymy nasze kubki smakowe domową szarlotką - na początku dzielimy ją na kawałki, a później to już zanurzamy nasze widelczyki w jednym wielkim. mamy też pudełko ze słodkimi cukierkami i uśmiechy na buziach.

czwartek, 30 czerwca 2011

G jak.. mój słodki Gdańsk.

czerwcowy dzień wypełniony po brzegi słońcem, kolorami i mrożoną kawą. skończony kawałek studiowania, praca w bordowej okładce stoi na półce, a ja spoglądam na nią z uśmiechem. obrazki złapane gdzieś pomiędzy uliczkami, promykami. w dniu, w którym zmęczenie zmieszało się ze stresem i dało mi wielką radość z bycia w tym miejscu, w tym mieście. były toasty nad morzem i powrót nocą do domu boso, bo buty na obcasie okazały się zbyt niewygodne.

wtorek, 21 czerwca 2011

serce na patyku, szklanka pełna kawy

cukrowe serce na patyku. i kawa z bitą śmietaną, którą wyjadamy łyżeczką. najprzyjemniejsza porcja kofeiny. dzień, gdy nic nie trzeba. chodzenie w piżamie przedłuża się do południa, a leżenie w ciepłej pościeli nie ma końca.

niedziela, 19 czerwca 2011

galaretka jest w paski i ma truskawki

jestem niczym mała dziewczynka niesłuchająca Rodziców i zjadająca truskawki prosto z krzaka. a one są takie pyszne! oderwać ogonek i siup do buzi. i jeszcze dużo zabieramy do domu i chowamy wśród pasków z galaretki. i kiedy pada deszcz, to są kolory na talerzyku.

wtorek, 14 czerwca 2011

(po)urodzinowe. wino truskawkowe i babeczki.

wino truskawkowe, słodkości w czekoladzie, pokój pełen kolorowych balonów i sto lat na molo. nocna plaża, tańce hulańce, spacer na 12 kilometrów. bukiet kwiatów, niespodzianki. książka z listami na wyczerpanym papierze, pudełeczka z kolczykami. jest coś niesamowitego w takich chwilach. jedna cyferka więcej, jeden rok, 365 dni. teraz nawet zachrypnięte gardło i katar nie przeszkadzają mi cieszyć się, że mam takich Wspaniałych Przyjaciół.

wtorek, 7 czerwca 2011

słodki czas. wafelki z kremem.

kolejna porcja kolorowych obrazków zapisanych we wspomnieniach. drugie śniadanie na morskiej latarni, wypatrywanie promu, spacery, spódnica z kokardą. pierogi od Mamy, piknik, placek z truskawkami, gra w bule, ciastka nad morzem. Nasze wafelki zapakowane w pozłotka i schowane do torby.

czwartek, 2 czerwca 2011

pełne marzeń. babeczki z truskawką.

jest czas, który chciałabym pamiętać na długo. wieczory pełne marzeń. złoszczę się i cieszę, niepokoję. kończę moje studiowanie, z mętlikiem w głowie myślę co dalej. i czy na pewno to. planuję jak zapełni się kolorowa klisza w zenicie. czekam na kolejne dni. bardziej niecierpliwie. tęsknię w autobusie. popołudniem piekę babeczki dla bliskich osób, żeby było milej.

sobota, 28 maja 2011

truskawka w czekoladzie, a szczęście na dachu.


siedziałam ostatnio na dachu patrząc na wieczorny Gdańsk i jadłam słodką babeczkę. widziałam niebo, na którym nie było jeszcze gwiazd i myślałam jak bardzo szczęśliwa jest ta chwila. i podzieliłam to wszystko na pół. bo nie byłam na tym dachu sama, ale z Kimś kto sprawił, że prawie wcale nie bałam się schodzenia po drabinie. i to jest czas, który jest tak słodki jak te dzisiejsze truskawki w czekoladzie. a nawet bardziej.

niedziela, 15 maja 2011

kubeczki z czekolady: na słodkie chwile.

w czekoladowych kubeczkach schowałam coś słodkiego dla Kogoś Wyjątkowego. przystrojone kolorami. to było kilka dni temu, dokładnie sześć. a później był jeszcze czas umilany obrazkami na kinowym ekranie, uśmiechami, małymi i większymi podróżami, spacerami po nieznanych kawałkach miasta, łapaniem piegów, godzinami w klimatycznym muzeum, nocnym tramwajem. takie beztroskie, ciepłe, spokojne, takie ukochane.

poniedziałek, 2 maja 2011

kruche serca z kolorami, na uśmiech.

na pierwsze majowe słońce, na deszcz. na kilka kolorów więcej, kilka smaków i kilka uśmiechów. puszka kruchych ciastek schowana w plecaku, ostatniej soboty wędrowała z miasta do miasta. z Nami.

sobota, 30 kwietnia 2011

ciastka z bajki. cukrowe myśli

cukrowe myśli. lubię bycie tu, niewypowiedziane słowa.. moje, Wasze. bałam się przez chwilę, że ktoś zabierze mi to co w wirtualnym świecie dla mnie najdroższe. wszystkie pogubione obrazki i zdania pisane o poranku, senne. 2 filiżanki mąki i filiżanka czekoladowych groszków - dzisiaj ciastka.

dziękuję, że jesteście.

sobota, 23 kwietnia 2011

najlepsza pascha

domowe inspiracje. kilka słów i myśli nagrzanych słońcem, z emocjami. szuflada pełna bakalii, kilka smaków słodkich. spokojny czas. oczekiwanie. jakieś tęsknoty przypominające o sobie od czasu do czasu.

pięknych Świąt!

sobota, 16 kwietnia 2011

w kolorach pastelowych. babeczki cukrowe.

szukałam jakiegoś tła do szklanej zieleni. i cukrowe kropki okazały się być całkiem pasujące do pełnej pastelowych barw wiosny. wypiek trochę kanciasty, ale w tym też jego urok. i tak pysznie smakuje, gdy wieczorem wraca się zmarzniętą ze spaceru i można wziąć jedną do ręki.

sobota, 9 kwietnia 2011

rozmyślania o/przy śniadaniu. słodka owsianka.

w torebce noszę ostatnio termos pełen ciepłej herbaty. garstkę dobrych myśli, bilet miesięczny i truskawkową czekoladę (żeby móc ją komuś podarować, gdy prawie niespodziewanie ukradniemy sobie kilka minut w ciągu dnia), czasem mam też parasolkę w kropki. stałam się jedną z osób, która ogląda kolorowe obrazki zza szyby miejskiej komunikacji. odliczam minuty na przystankach, mam czas na zastanawianie się, na przykład o tym co jutro zjem na śniadanie.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

w kolorze wieczornego nieba. i z różową słomką..

wieczorne słońce miałam dziś tuż za plecami. zaglądało tak przez balkonowe okno i łaskotało stęsknione ciepłem ramiona. mogę tak siedzieć w moim bordowym fotelu bez końca, czytać, zakreślać na żółto, czekać. a wtedy niebo zmienia się z różowego w fioletowe, później szarawe, by w końcu przybrać odcienie turkusu i niebieskiego. ładnie jest dzisiaj wieczorem, po dniu pełnym deszczu, z kubkiem ciepłego mleka.

poniedziałek, 28 marca 2011

czekoladowe serce z herbatnikiem

pudełko słodkości znów zostało otwarte. wypełnione po brzegi czekoladą. i słodkimi literami w kolorze niebieskim. to nieprawda, że niewidzialne nie istnieje. jest dużo obowiązków, dużo tekstów do przeczytania i dużo słów do napisania. i ta myśl, że ze wszystkim sobie przecież poradzę.

środa, 16 marca 2011

jeżyny i słońce, pancakes puchate

patrzę na stare fotografie. cieszę wzrok ciepłymi barwami, piegami na mojej buzi i promykami słońca schowanymi w rogu. marzę o bukiecie tulipanów i spacerze na koniec świata. ale na razie gubię się w kąciku mojego pokoju, siedząc na łóżku, przykrywając stopy fioletowym kocem i mierząc się z wiedzą koniecznie potrzebną. umilając czas pankejkami z jeżynami. zanurzam kolejną torebkę herbaty w filiżance. czekam i tęsknię. nieustannie.

poniedziałek, 14 marca 2011

deser w paski, elbląskie dni i monopoly

nasze dni. wypełnione po brzegi dobrymi emocjami. ciekawskim słońcem zaglądającym przez szybę pociągu, rodzinnym czasem i domowym jedzeniem. grą w ulubiony monopol, powrotem ostatnim miejskim autobusem. słodkim nicnierobieniem. porankiem pachnącym kawą i kolorowym deserem w paski.

piątek, 11 marca 2011

przyjdziesz na kawę? z pianką i cynamonem.

zaparzę Ci ją w wysokiej szklance i podam z grubą warstwą puchatej pianki. i szczyptą cynamonu. a z boku położę słodkie ciastko. to z naszej włoskiej podróży przyleciała ze mną niewielka pachnąca paczka, przesypałam jej zawartość do pudełka i codziennie o poranku dosypuję sobie łyżeczkę energii. a aromat wsiąka w ściany i zostaje ze mną na dłużej. kawowe uzależnienie.

czwartek, 10 marca 2011

moje marcowe Milano pachnące latte macchiato

niedobór snu i nadmiar wrażeń. zmęczona wróciłam do domu i schowałam do pudełka wspomnień moje włoskie obrazy. pierwszy lot samolotem, Mediolan o 6 nad ranem, najpyszniejsze latte macchiato, confetti na chodnikach i słońce. chwile odmierzane filiżankami wypitej kawy z pianką. lody pistacjowe i foccacia jedzona na środku wielkiego placu, tiramisu, pizza z karczochami i oliwki. dni pełne smaków. miasto zza szyby starego tramwaju i tłoczne metro. jakaś radość, jakieś emocje i jakieś zakochanie w Kimś.. moje własne.

piątek, 4 marca 2011

babeczka z gwiazdką dla Siostry

gubię sny i chowam stopy w ciepłych różowych kapciach. w zaspanych myślach skrywają się plany na nowy dzień. woda bulgocze w czajniku, przywołując na myśl zapach kawy, która za chwilę obudzi mnie do życia. jest coraz więcej powodów do uśmiechu i coraz mniej czasu. o 7 nad ranem piekę babeczki dla Siostry, na uśmiech, na nasze wspólne chwile, których jest wciąż (za) mało.

wtorek, 1 marca 2011

kolory na talerzu (i nie tylko)

koloroterapia. nie występuje w słowniku, a w naszej codzienności. to mleko czekoladowe z różową słomką na śniadanie. kanapka z zielonym groszkiem. i pomidor na czerwonym talerzu w kropki. dużo bieli za oknem (z tęsknotą za zielenią). i koc w paski, pod którym można się schować. kilka pasteli, żeby nie było monotonnie. a najważniejszy i tak będzie czyjś uśmiech widziany o poranku, który zastąpi wszystkie kolory tęczy.

poniedziałek, 28 lutego 2011

WYNIKI KONKURSU /zaparzyć Ci herbatę?

zaczarowaliście mnie herbatą. 64 opowieści pełne aromatu. ciepłe wspomnienia i bliskie osoby. a czasem kubek ogrzewający dłonie i chwile samotności. dziękuję Wam za to ciepło i za te smaki schowane w porcelanie. szkoda, że herbaciane pudełka są tylko dwa, a inspiracji tak wiele. ale wybrałam.. pofruną one do vegelicious - za czas odliczany łykami herbaty, za pociąg i termos pełen ciepła, za ramiona ukochanej osoby. i do.. karoliny - za zaczarowaną herbatę w kubku z myszką Miki. i za watę cukrową, której jest wciąż zbyt mało.

czwartek, 24 lutego 2011

orzechy na mojej łyżeczce.

o poranku przywitało nas słońce rażące oczy i mróz szczypiący policzki. kawa z mlekiem. niewyspanie. czyjś głos w telefonie. chwile, za którymi się tęskni. i smaki, które chowają się na podniebieniu. chrupiące drobiny orzechów. czekam kiedy znów parasola skrawkiem świat nade mną zamkniesz.

niedziela, 20 lutego 2011

czekanie o smaku czekolady. dobrze jest, gdy..


gruba warstwa śniegu przykryła wszystkie zmartwienia. smutki rozpłynęły się wraz z cukrem w filiżance truskawkowej herbaty. to na co się czeka - warte jest wszystkiego. nieprzespanej nocy, poniewierającego bólu głowy, każdego rozstrojonego nerwu. a w tle czekoladowe kule, każdy kto ich spróbował, sięgał po jeszcze jedną. aż w pudełku zostały same okruszki.

wtorek, 15 lutego 2011

między słowami. rogaliki z marchewką w środku

"wiesz, chciałabym się zachwycić, zachłysnąć, znaleźć coś, co wypełniłoby mnie od stóp do głów. coś, czego mogłabym napchać sobie w kieszenie i dosypywać do herbaty. wiesz, potrzebuję ciepła, filiżanki, dłoni, albo kociego futra. miękkości słów i ostrego zapachu farby. potrzebuje małych fragmentów, drobnych przyjemności i magicznego kleju, dzięki któremu to wszystko zmieni się w całość."

sobota, 12 lutego 2011

słodkie kule. z urodzinowymi uśmiechami!

na wyjątkowy dzień.. ubiorę czerwoną sukienkę i przygotuję kolację z butelką wina. a to już dziś. niby tort chłodzi się w lodówce, a wśród podarków pudełko słodkich kul. z niespodzianką pod tytułem: lubię Cię, gdy..
sto (słodkich) lat dla pana M.!

wtorek, 8 lutego 2011

ciastko w cukrowej skorupce, w autobusie.

takie ciastka upiekłam ostatnio. później schowałam do pudełka w gwiazdki, wsiadłam do autobusu i pojechałam z nimi na drugi koniec miasta, tuż obok kolorowej galerii, tysiąca domów i bloków wyglądających jak z klocków lego. z tą myślą, że to przecież nieprawda, że nie można zrobić czegoś dla Kogoś tak zupełnie bez okazji.. można.