niedziela, 24 lutego 2013

2 łyżki mąki i kajmak, te najsłodsze

są chwile entuzjastycznych uścisków, gdy chciałoby się bardzo głośno krzyknąć z radości. bardzo by się chciało. są wydłużające się chwile tęsknienia i czekania. niecierpliwe i smutne nie tylko w jednej trzeciej, ale w 3/4. uśmiechasz się i złościsz. na mnie. czasem jest gorzko, a później znów ciepło z odrobiną lodów na najsłodszych babeczkach świata.

piątek, 22 lutego 2013

gruszka czy pietruszka? obie!

już byłam pewna, że otworzę pudełko ze smutkiem, że będzie tam kilka lekkich łez, kilka kul śniegu ciskanych ze złością o chodnik. ale okazało się, że w pudełku był czyjś ciepły uśmiech, grzane wino i śnieg na chodnikach, bez złości. kiedy chciałam otworzyć pudełko ze spokojem, okazało się, że on tam owszem jest, ale przykleił się do niego również niepokój. spokój i niepokój? bzdura. lepiej ugotuję zupę zamiast otwierać te pudełka. krem z pietruszek i gruszki brzmi ładnie, smakuje też. ciepła zupa co ogrzeje smutne od zbyt długiej zimy myśli. a ja wciąż będę wierzyć, że w pudełku "radość" jest radość. i ani grama rozczarowania.

niedziela, 17 lutego 2013

ja, Ona, kakao i księżyce. historia prawdziwa.

poznałyśmy się 128 dni temu. podeszła i zapytała czy to ja, a ja nie spodziewałam się Jej spotkać. okazało się, że magia istnieje nie tylko w internecie. był piernik krojony łyżką w hotelowym pokoju, był Gdańsk nocą, kawa, słowa, których wciąż za mało. była też walizka i nadrukowana na bilecie godzina pociągu. i znów setki kilometrów za daleko. kiedy pewnego wieczoru rozmawiałyśmy o pieczeniu, w odległych o setki kilometrów kuchniach, w dwóch różnych piekarnikach i dwóch różnych ciepłych Domach - napisała o tureckich księżycach, które dawniej piekła Jej Babcia Paulina. moja Babcia też miała tak na imię! to był dobry znak. nie mogłam się doczekać. później słodkie myśli oblepiły Nasz wspólny poranek, zupełnie jak słodki lukier nasze pełne kakao ciastka z rumem.

niedziela, 10 lutego 2013

mam najlepszą porcję czekollllllady!


rozsypane kakao brudzi palce i kuchenny blat, ale nie mam mu tego za złe. przecież każdemu się czasem zdarzy rozhulać za mocno albo zrobić jakąś głupotę. kakao dziś jeszcze mi się przyda. zanim pójdę spać zrobię trufle: słodkie kule z czekolady oblepione cukrem pudrem. dzięki rozkosznemu zapachowi znów nie będę mogła zasnąć, ale nie okażę się wstrętnym łakomczuchem i nie zjem ani jednej. to słodki podarek. na drugi dzień schowam je do pudełka, którego już nie będę miała czasu ładnie ozdobić. i dam je Komuś i Ktoś się uśmiechnie i zjadając pierwszy rządek powie: o, jest jeszcze drugie dno! dokładnie tak było. przedwczoraj.

środa, 6 lutego 2013

to co mnie ostatnio uśmiecha, niekoniecznie wzrusza

 
w mieście: ciepłe rękawiczki, długi spacer i pudełko czekoladek, polecam. miesiąc temu rozpoczął się mój 5ty rok blogowania. czy to wystarczający powód, bym mogła się cieszyć? chyba tak. ale prócz tego jest jeszcze kilka skrawków codzienności, które po wrzuceniu do jednego worka sprawiają, że dobre chwile piętrzą się niczym stosik książek do przeczytania. a czarne plamy smutku da się zamalować olejną farbą albo uśmiechami ludzi. czasem tylko jakieś prześwity albo tynk odpadnie, wtedy trzeba malować na nowo. ale i tak jest bardzo ok.