poniedziałek, 25 marca 2013

pascha ulubiona. pomarańcze z morelami.

jeśli miałabym opowiedzieć w ładnych słowach o moim ulubionym deserze, to pewnie byłaby to pascha. niby nic - twaróg i suszone owoce zawinięte w ścierkę, a jednak. w mojej kuchni powstaje raz w roku, jest wyczekana i najpyszniejsza. ze świeżą skórką z pomarańczy, odświętna. jeśli jeszcze nie próbowaliście.. zapewniam, że warto!

czwartek, 21 marca 2013

pomarańczowe odczarowywanie z Sycylii

przez wydłużającą się w nieskończoność zimę mam niedobór witaminy C i B i pewnie całej reszty witaminowego alfabetu. magnez wyniszczony przez hektolitry wypitej każdego ranka kawy. i brak witamin słonecznych. jestem marudna i monotematyczna, jak wszyscy wokół. a to z tęsknoty. zamiast śniegu przyklejającego się do policzków - wolałabym trzy jaskrawe promyki grzejące nos. zamiast czekania i smutku - garstkę miłości. teraz.

niedziela, 17 marca 2013

na okrągło: kokosowe z morelami i pomarańczą


miasto wciąż pokryte warstwą śnieżnego cukru pudru. buty niebezpiecznie ślizgają się po resztkach lodu przyklejonych do chodnika. ta zima jest nieznośnie długa i poniewierająca. i czasem ilość nagromadzonego smutku na metr kwadratowy bywa zbyt wielka. nie trzeba go podlewać, a on rośnie. biała czekolada i białe kokosowe wiórki - są bardzo kompatybilne z białą porą roku. do tego jeszcze morele, migdały i pachnące pomarańczowe skrawki. a jak za cztery dni zrobi się wiosna, to ja też poszukam kolorów. Ktoś mówi, że "każde 60 sekund smutku, to minuta radości, której nie odzyskasz", no to już wystarczy!

sobota, 9 marca 2013

jeszcze lepsze ciasto marchewkowe? tak!

wydawało mi się, że znalazłam marchewkowy ideał, ale znalazł się też Ktoś, kto może i nie zepchnął go bezczelnie z podium, ale upiekł marchewkowe tak dobre, że aż byłam zła, że tak można! szybko mi jednak ta złość przeszła, gdy spróbowałam okruszki i jeszcze dostałam kawałek na wynos wychodząc z domu Ktosia. marchewkami miło jest się dzielić. i nie wiem czy trzeba mocno do nich zachęcać, ale jeśli ktoś lubi cynamon, to powinien pójść teraz w stronę kuchni i sprawdzić czy ma w niej wszystkie składniki z poniższej rozpiski i piec!

niedziela, 3 marca 2013

lekarstwo na dziś: trzykolorowa czekolada na patyku

wczoraj wieczorem pomyślałam sobie, że lekarstwo na smutek koniecznie potrzebne, na niepewność. najlepiej o działaniu natychmiastowym. do rozpuszczenia w szklance zimnej wody albo do połknięcia. bo kiedy stoję pośrodku miasta i mam ochotę się rozryczeć, to powstrzymuje mnie tylko widok spływającego po monotonnie bladych policzkach tuszu do rzęs. każdemu się czasem zdarza, prawda? że trzeba odpocząć, przeczekać. z kubkiem kakao lub czekolady. uciec na trochę, wyłączyć telefon i myślenie, iść na nieprzyzwoicie długi spacer. na odczarowanie złego - jest czekolada na patyku. do schowania w kubku ciepłego mleka, roztopienia, wypicia, rozszczęśliwienia. jeśli tylko da się.

sobota, 2 marca 2013

nasze kuchenne czary w restauracji

dzień, gdy budzik dzwoni przed siódmą. normalnie najpewniej byłabym niepocieszona. w pośpiechu kawa, aparat do torebki, na dworze chyba -10, wybiegam bez śniadania. a później dokładnie dziewięć godzin smakowania, siekania, doprawiania, rozmawiania. (u)śmiechów i przyjemności. to moje pierwsze warsztaty, pierwszy wypatroszony pstrąg i pierwsza zjedzona krewetka. pyszny marchewkowy flan z sokiem z cytrusów i tarta na spodzie z kuskusu, ryby na kilka niebanalnych sposobów. a na deser kajmak i kasztanowy mus.