piątek, 22 listopada 2013

tiramisu, kasztany, dobre rzeczy

łuskane orzechy, wełniane czapki, pieczone kasztany, nagrzane podmiejskie pociągi, ciastka bez czekolady, najlepsze tiramisu i nadprogramowe zmęczenie. słodkie momenty, krótkie, za mało intensywne. niedosyt i pół puszki kremu z kasztanów. tuż przed zmarzniętą sobotą.

sobota, 16 listopada 2013

kruche ciastka z wodą różaną

turkusowe kalosze, różowe swetry, tak trzeba, bo inaczej można by zwariować od nadmiaru szarości, monotonnych blokowisk w kolorze beż, brązowych patyków zamiast drzew. od nadmiaru marudzenia też. więc malinowa herbata w termicznym kubku, 2 ciastka różane w kieszeni i pociąg do pracy o 4:46, nie ma że boli i że kołdra ciepła, że dzień zaczyna się za wcześnie. jest słodko.

czwartek, 14 listopada 2013

Gdańsk w Poznaniu, bo łączy nas miłość do jedzenia

poznałyśmy się w pośpiechu, spotkałyśmy się na chwilę, na urwane słowa, w wielkim zamieszaniu, na naszym blogowym śniadaniu na Targu Węglowym, a później było dużo uśmiechów. był Gdańsk i Poznań razem. były same miłe chwile, te z miłością do jedzenia i z miejskimi spacerami.

niedziela, 10 listopada 2013

ciastka, ciasteczka.. to niedługo

wieczorami wsypuję do kubka półtorej łyżeczki kawy i szczyptę cukru. rano dolewam wrzątku i mleka. dosypuję garść ulubionych orzechów do musli. mój budzik absolutnie zawsze dzwoni za szybko. pobudka. niedospane sny, kilka nieprzeczytanych książek, niedokończona klisza w aparacie, przesiąknięty deszczem parasol. jesienią wygrywają domowe obiady, tiramisu z kasztanowym kremem i różane ciasteczka, które się jutro upieką.