piątek, 29 lipca 2016

honolulu wise food

w wakacjach nad morzem najfajniejsze jest odkrywanie. nowego kawałka plaży tuż przy klifie z męczącym powrotem pod górkę przez las, rowerowej trasy gdynia - sopot z przystankiem na pyszne naturalne lody w kawiarni kuzynki. wciąż tych samych, ale za każdym razem wyjątkowych wieczorów na marinie, z widokiem na mniej i bardziej burżujskie łódki. no i takiego na przykład honolulu, w środku miasta nad morzem. jest klimat, zapach smażonych na maśle owoców morza, kolorowe leżaki, pyszna lemoniada, pozytywni ludzie, wesołe rozmowy. fajnie jest!

sobota, 23 lipca 2016

bakalie 17

zwei frauen
sobota, która nieśmiało zapowiadała się deszczem, bardzo szybko zamieniła się w bardzo słoneczny, duszny i kolorowy dzień. te kolory to sprawka przede wszystkim gdańskich Bakalii, które skradły mi serce już podczas poprzedniej edycji, ale te z siedemnastką w tytule były chyba jeszcze fajniejsze.

make my wonderland

mam jakiegoś niewyobrażalnego farta do ludzi. szczególnie tych, którzy pojawiają się w najbardziej niespodziewanych momentach, rozsypują szczyptę magii i zostają na dłużej. a przynajmniej chciałabym żeby zostawali. nawet jeśli dzielą nas setki kilometrów i jeśli między moim morzem i Jej górami jest mnóstwo przestrzeni i mnóstwo słów i dobrych myśli mogłoby się zgubić. Kasia - bo o niej mowa - zaraża miłością do natury, do pięknych rzeczy i do pięknych emocji. nie mam pojęcia jak jej się to udaje, ale to działa!

poniedziałek, 11 lipca 2016

słodki bufet na ślubie. tak czy nie?

nie mogliśmy wymarzyć go sobie piękniej. słodki bufet był w weselnych planach od samego początku. nie jest żadna tajemnicą, że mam słabość do ładnych rzeczy. do tych, które można zjeść również. a więc miało być kolorowo, z owocami, z czekoladą, miały być makaroniki, mini tarty i cała reszta małych słodkich porcji. z pomocą przyszła przezdolna cukierniczka. a wszystko nie dość, że było pyszne, to jeszcze spójne kolorystycznie (róż, biel i czerń) z całym naszym ślubem. nie muszę chyba mówić, że słodkie kalorie znikały w oka mgnieniu?

czwartek, 7 lipca 2016

gastrobanda!

spontaniczne nadmorskie śniadania lubią się przedłużać do południowego wylegiwania się na piasku. z jednej strony klif, z drugiej (nie taki wcale chłodny) Bałtyk, na środku kolorowy koc i, to co akurat znalazło się o poranku w kuchni. na dokładkę jest jeszcze książka. i to o niej dziś trzy słowa. albo trzydzieści, bo to książka niebylejaka.