mam jakiegoś niewyobrażalnego farta do ludzi. szczególnie tych, którzy pojawiają się w najbardziej niespodziewanych momentach, rozsypują szczyptę magii i zostają na dłużej. a przynajmniej chciałabym żeby zostawali. nawet jeśli dzielą nas setki kilometrów i jeśli między moim morzem i Jej górami jest mnóstwo przestrzeni i mnóstwo słów i dobrych myśli mogłoby się zgubić. Kasia - bo o niej mowa - zaraża miłością do natury, do pięknych rzeczy i do pięknych emocji. nie mam pojęcia jak jej się to udaje, ale to działa!
Make my wonderland poznałam w zimnym i szaroburym kwietniu, gdy zmorzona ciągnącą się w nieskończoność anginą znalazłam w mojej wirtualnej skrzynce wiadomość. a po wiadomości było papierowe pudełko. w pudełku była górska porcelana pełna miłości, drewniane podkładki i zaczarowane herbaty. mogłabym teraz słodzić - co najmniej 3 łyżeczki dobrych słów, ale cukier jest podobno niezdrowy, więc napiszę tylko, że taka herbata w górskim kubku, wypita nad samym morzem - to muszą być czary mary!
do Kasi można trafić tu: Make my wonderland lub tu: facebook i można się zakochać w górskich kubkach, poduchach i talerzykach. można i na pewno to nastąpi!