na plaży się dużo marzy. można też trochę czytać - na przykład tą samą książkę setny raz, bo ulubiona. zapisywać w pamięci fragmenty. też można. 'senne miasteczko i różowa sukienka. to wszystko. moje życie byłoby jak kradziona ukradkiem czekolada'. można marznąć w dzień i nocą, by po powrocie do domu przed 3 wysypywać piasek z każdej kieszeni i z butów. a gdy się mruży oczy patrząc na wrześniowe wczesnojesienne słońce - to to jest szczęśliwość. gdy się nocą gapi w fontannę i ma się Przyjaciół obok i niezliczoną ilość słów - to to jest jeszcze więcej szczęśliwości. tęskniłam.
sobota, 22 września 2012
wtorek, 18 września 2012
środa, 12 września 2012
brownie z marzeniami yyyyy.. z malinami
wyciągam walizkę spod łóżka. miało być bez patetycznego kiczu. przecież trzeba jeszcze przynieść kartony z piwnicy i spakować mnóstwo rzeczy. ale chyba się nie da, bo gdzieś między lewą nerką, a prawą komorą serca zaplącze się jakaś emocja. najpierw czegoś bardzo chcę, a w ostatniej chwili panikuję i mam ochotę uciec, schować się i udawać, że mnie nie ma. robię się nostalgiczna, ohyda. lubię jak stukają obcasy, lubię myśleć, że jeszcze wiele rzeczy mnie zaskoczy, nie móc spać z nadmiaru emocji, piec dla kogoś czekoladowe ciasto. bardzo. lubię też jeść maliny na śniadanie wybierając z pudełka najładniejsze. lubię jak się dobrze dzieje, teraz jest chyba dobrze.
niedziela, 9 września 2012
koniec tygodnia, ale z niespodzianką +edit
końcówka niedzieli to pora, by móc Wam podarować jakiś prezent. najlepiej taki, który można sobie wybrać samemu z kolorowego katalogu. 2 kubki, lampka, kolorowy koc, kieliszki do wina, poduchy, pachnące świeczki, pościel, duży arkusz materiału? a może wszystko razem? wystarczy tylko zaparzyć ulubioną herbatę, usiąść w miękkim fotelu i zgubić się na chwilę we własnej wyobraźni. a później opowiedzieć mi o kolorach, o fakturach, o tekstyliach.
piątek, 7 września 2012
owsianka. i skąd się wzięła figa z makiem?
w dzisiejszym poranku lubię chłodne powietrze zaplątane między kosmykami włosów, albo między dłońmi chowanymi w kieszeniach szarej bluzy. mniej mogę lubić kolejkę do warzywniaka, ale wszystko i tak wynagradza zapach świeżego chleba z ulubionej piekarni. i myśl o tym, że za chwilę wrócę do domu i zjem ciepłą owsiankę z figą i suszonymi truskawkami. schyłek lata to spacery po starówce, do biblioteki, do banku, do księgarni, do apteki albo papierniczego sklepu. to zbyt mała ilość momentów zapisanych na karcie pamięci w moim aparacie. pudełko pachnącej zielonej herbaty (już staram się pamiętać, że zaparzacz trzeba wyjąc po 2 - 3 minutach, bo inaczej będzie gorzka i niedobra), tabletki przeciwbólowe, na paznokciach "think pink" o numerze 63. czasem wieczory, gdy można zasznurować buty i biec gdzie się chce. zmrużone słońce.
wtorek, 4 września 2012
lato jest ok. czekolada i owoce też.
poplątane obrazki. tkam pajęczynę z moich wspomnień. ze słońca na bladych ramionach, poziomek, borówek, malin i kwaśnych cytryn malujących na buzi ten charakterystyczny grymas. chciałabym opowiedzieć ci o tym dlaczego czasem tak mocno się boję, dlaczego lubię zasypiać przy otwartym oknie i budzić się przed 8. o trzech smutnych wiśniach i o spacerach po gdańskiej starówce. a najbardziej to chciałabym znów pójść na taki spacer i zabrać cię ze sobą. wrzesień ma trzydzieści dni, jest dużo czasu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)