to już ósmy raz kiedy zastaje mnie tu jesień. zdążyłam zmienić adres (nie jeden raz), skończyć studia (nie jedne), a nawet wyjść za mąż. a te jesienie wciąż przychodzą, rzucają szeleszczące liście pod nogi, uparcie proszą o kolejny już kubek miodowej herbaty (z lawendą i jagodami goji żeby nie było nudy), plączą na szyi zimno i szaliki i nic sobie nie robią z marznących narzekań. na to marudzenie dobry jest kolor, ciepły koc i nowa pachnąca drukiem książka. albo kilka ciepłych słów, które rozgrzeją lepiej niż niejeden termofor w za ciasnym pluszu.