poniedziałek, 10 października 2016

na pasiece


od zawsze miałam ochotę na snucie miodowych opowieści. pełnych zapachu lata i słodkich lepkich od miodu palców. o zaplątanej we włosach pszczole, o pokonywaniu strachów stojąc 3 centymetry od ula pełnego bzyczących pasiaków. bycie córką pszczelarza zobowiązuje. i z roku na rok coraz bardziej doceniam te letnie dni na pasiece. męczące, gorące, z mnóstwem satysfakcji i słoików pełnych złota.

latem zjadam kanapki ze świeżym chlebem, masłem i miodem albo dodaję jego nieprzyzwoicie duże łyżki do wielkiego słoja cytrusowej lemoniady. a teraz jesienią przyjdzie czas na pełne ciepła herbaty. z kilkoma owocami goji, z lawendą albo najprościej z cytryną. i w takich miodowych wieczorach przyjemnie jest się zanurzać. a jak zacznie boleć gardło, to małymi łyżeczkami będziemy wyjadać propolis, który smakuje jak miodowe lizaki i nawilża lepiej niż wszystkie tabletki do ssania. co tu dużo mówić - miód jest super!