co roku powtarzam sobie, że w moim wieku, to już może nie powinnam hucznie świętować urodzin. że bez tortu się obejdzie. że wcale nikt nie musi odśpiewać głośnego 'sto lat' żeby ten dzień zaliczyć do udanych. ale później i tak okazuje się, że za mocno lubię robić rabarbarową lemoniadę, piec cytrynową tartę, kroić sałatkę, robić kanapki i oklejać imionami kubeczki. okazuje się też, że zbyt mocno lubię hałas rozmów przyjaciół w naszym domu. a urodziny to jednak fajny pretekst żeby robić to co się lubi!