czwartek, 9 czerwca 2016

czerwiec z dziewiątką w tytule


jest co najmniej kilkanaście powodów, które sprawiają, że chcę lubić ten czerwiec. za Miłość u schyłku wiosny, za urodziny, za przyjaciół, z którymi można się głośno śmiać. za arbuzową, rabarbarową i cytrynową lemoniadę. za truskawki, groszek, fasolkę szparagową, morele i młode ziemniaki z koperkiem. za nieplanowane wycieczki na koniec świata, lepkie od miodu palce i zapach wplątany we włosy. za planowanie poślubnych podróży (albo chociaż jednej), za bose stopy na rozgrzanym piasku i popołudnia nad morzem, za te same piosenki słuchane po raz setny. za otwarte okno w dzień i w nocy i pokoje pełne świeżego powietrza, różowe trampki w rozmiarze 35,5. za lody o smaku ananasa i ogórka albo prosecco z leśnymi owocami i miętą. głośno śpiewane piosenki w aucie na trasie Elbląg - Gdynia, wspólne powroty do domu. za zmarznięte dłonie chowane w Jego dłoniach, za wianki z polnych kwiatów i słoiki pełne piwonii w kolorze pudrowego różu. za nieprzyzwoicie jaskrawe kolory lakieru na paznokciach, papierowe zdjęcia z polaroida. za hipsterskie knajpy i burgery i banalną pomidorową w domu. za pikniki z koszykiem na trawie, niewyspane poranki z kawą w pościeli. za układanie urodzinowego menu i marzenia o najpiękniejszym torcie. za spacery po ulubionym nadmorskim mieście (w środku dnia i w środku nocy), nieprzeczytane książki i nieprzesłuchane jeszcze płyty, które czekają na półce. za oglądanie po raz setny ślubnych zdjęć. za słonce, które budzi lepiej niż każdy najgłośniejszy budzik. za piegi, których będzie coraz więcej. za niespodzianki.