żaden dzień tygodnia nie potrzebuje tyle osłodzenia co poniedziałek. podwójnej porcji kawy i kolorowych marshmallows. czasem nawet to nie pomaga i od samego rana włosy nie chcą się ułożyć, winda z 8 piętra jedzie za wolno, podmiejski pociąg spóźnia się o trzy cenne minuty, kanapki w pracy są suche i mdłe, brakuje czekolady i magnezu. zdarzają się też poniedziałki jak dziś - wolne od pracy, codziennych obowiązków, wyznaczonych godzin i zadań. poranna kawa smakuje jakoś bardziej, płatki z mlekiem przyjemnie chrupią, włosy się układają, nie trzeba się spieszyć. czasem się tak zdarza. pięknego dnia!
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
wtorek, 22 kwietnia 2014
czekolada x1000000, sezamie otwórz się
moja ulubiona siostra upiekła ciasto, które jest totalnie mistrzowskie. kruchy mocno czekoladowy spód, grrruba warstwa czekoladowego kremu, chrupkie migdały z białą czekoladą i pokruszoną chałwą. mały kawałeczek zaspokaja cukrowy głód, uszczęśliwia i absolutnie rozsładza dzień. nie mogę się doczekać aż znajdę pretekst, by znów je zrobiła!
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
środa, 9 kwietnia 2014
biała czekolada i żurawina, czyli kłopotki
prawie senny wieczór, puchata kołdra (lub zamiennik koc), ostygnięta już herbata, książka. kto tego nie zna? lubię te leniwe chwile, lubiłabym jeszcze bardziej, gdyby tylko zdarzały się częściej. ale codzienność pędzi, z dorosłym życiem powroty do domu są coraz późniejsze, wieczory coraz krótsze. obowiązków i kłopotów jakby więcej. i choć wraz z dorosłością wyrosłam już ze zdrobnień, bo irytują mnie i wkurzają, ale czasem są nieuniknione i jakieś takie ciepłe, potrzebne. ciastka mogą być ciasteczkami, mogą być też kłopotkami. z żurawiną i białą czekoladą, w przypływie słodkości z kajmakiem. tyle szczęścia. na kłopoty małe i duże. zagniatanie ciasta, formowanie, pieczenie, otulający zapach, chrupanie - wszystko to działa jak należy.
kategoria:
biała czekolada,
ciastko,
czekolada,
kajmak,
kłopotki,
malownicze,
słodko,
żurawina
środa, 2 kwietnia 2014
malinowe czary mary, czary tarta
już wiem dlaczego autorka malinowo owsianej tarty skomponowała ją z wyjątkowo szarym niebem. taki był właśnie dzień, gdy wyciągnęłam z zamrażarki jedno z ostatnich pudełek mrożonych malin, pokruszyłam białą czekoladę i na niewielką kuchenną wagę wsypałam mąkę i płatki. odkroiłam spory kawałek z bryłki masła, ulepiłam kruchy spód, posypałam owocami, słodką kruszonką i niezwykle mocno uśmiechałam się, gdy te wszystkie składniki zamieniły się w jedną całość. w jedną pyszną tartę. a później wyszło słońce, naprawdę! czary jakieś!
Subskrybuj:
Posty (Atom)