piątek, 22 listopada 2013

tiramisu, kasztany, dobre rzeczy

łuskane orzechy, wełniane czapki, pieczone kasztany, nagrzane podmiejskie pociągi, ciastka bez czekolady, najlepsze tiramisu i nadprogramowe zmęczenie. słodkie momenty, krótkie, za mało intensywne. niedosyt i pół puszki kremu z kasztanów. tuż przed zmarzniętą sobotą.


tiramisu kasztanowe
/na 4 porcje

250 g serka mascarpone
3 łyżki kremu kasztanowego
garść orzechów nerkowca/ migdałów
pół kubka zaparzonej mocnej kawy
kilkanaście biszkoptów
kakao do posypania

mascarpone miksuję z kremem kasztanowym na gładką masę. orzechy siekam na mniejsze kawałki.w szklance układam warstwami: zamoczone w kawie biszkopty, krem kasztanowy, orzechy, na wierzchu szczypta gorzkiego kakao, powtarzam warstwy 2 - 3 razy. najlepiej schłodzić tiramisu w lodówce kilka godzin.

33 komentarze:

  1. Czy zdajesz sobie sprawę ileż to minut będę musiała odliczyć, zanim rankiem będę mogła pobiec do sklepu, by uraczyć się tym smakiem? :) Brutalny wpis na wieczór ;D! Cudo! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie mogę się przekonać do tego kremu kasztanowego. Jest jakiś taki, nijaki. Może dzięki Tobie ocaleje przed strącaniem do lochów dolnej szafki. Może jeszcze zaświeci dla niego słońce. Jutro się przekonam ;) Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, same kasztany uwielbiam, zwłaszcza pieczone - ale ten krem w niczym ich nie przypomina, smakuje jak pasta cukrowa. Może takie tiramisu by mi go odczarowało...

      Usuń
    2. katarzynko, marianno, dla mnie też jest ten krem takim słodkim ulepkiem:-) dlatego dobrze smakuje z mascarpone, które samo w sobie smaku nie ma, no i tiramisu.. pasuje, naprawdę.

      Usuń
  3. Ha! Dobry pomysł nie jest zły, zwłaszcza że kasztanowy krem z wanilią stoi w spiżarce. Jeszcze jakby tak biszkopty orkiszowe...

    OdpowiedzUsuń
  4. same dobre rzeczy :)
    na zimną sobotę jak znalazł, mi nic tak nie poprawia humoru jak coś słodkiego (w umiarkowanych ilościach oczywiście :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne musiało być :)
    Mam puszkę kremu z kasztanów, i chyba już wiem, z jakiego powodu ją otworzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. oj faktycznie :) same dobre rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tiramisu a z tym kremem to musi byc poezja:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne musi być. Takie Asiejkowe. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe jak smakowałoby na sobotnie śniadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Takiej odmiany jeszcze nie jadlam a krem kasztanowy dostaliśmy od znajomych z francuskich wojaży .... tradycyjne tiramisu uwielbiam, czas je zmodyfikować :)

    OdpowiedzUsuń
  11. piekny blog, same pyszne rzeczy! brawo :)

    OdpowiedzUsuń
  12. uwielbiam tiramisiu ;) a i ppo lodowce pałałęta sie mus z kasztanów....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie się już nie pałęta, zrób cos pysznego:))

      Usuń
  13. śniłaś mi się dzisiaj! może dlatego, że w piątek odwiedzam Gdańsk, a on kojarzy mi się z Tobą ;)
    tiramisu wygląda obłędnie.
    ściskam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie próbowałam jeszcze kasztanów, ale to nie zmienia faktu, że cały wpis do tego zachęca :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pieczone kasztany smakują po stokroć inaczej, niesłodko :-)

      Usuń
  15. Ciekawy pomysł, chętnie bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  16. oooj takiego nie jadłam..musze spróbować:) brzmi wyśmienicie;)

    OdpowiedzUsuń