nie wiem jak wiele jest jeszcze pięknych miejsc do odkrycia, jak dużo smaków do spróbowania i dobrych momentów przy drewnianym stole, ale wiem, że właśnie znalazłam jeden z nich. bardzo niedaleko i z widokiem na morze. chce się tu wyglądać za okno w słoneczny dzień, ale też schować przed deszczem w ten chmurny i chłodny. taki właśnie był ten nasz - burzowy i szary, ale rozjaśniony przez piękne wnętrze w skandynawskim minimalistycznym stylu, pyszne jedzenie i przytulny klimat. czekając na swoje danie, ma się tu ochotę obejrzeć każdy obrazek na ścianie pełnej kolorowych ramek, ukradkiem zajrzeć do otwartej kuchni albo wyglądać na statki za oknem - pod tym względem to chyba najładniejsza restauracja, w jakiej zdarzyło mi się ostatnio być.
znajdziecie tu kuchnię skandynawską, co czyni to miejsce naprawdę wyjątkowym. co w niej takiego niezwykłego? sól. to ona jest tu głównym nośnikiem smaku. proste, prawda? a na talerzach ta prostota naprawdę się broni. w karcie ryby i owoce morza, ale też mięsa - filet z bażanta, comber jagnięcy, steki czy klasyczny mięsny burger. to co nas jeszcze urzekło, to bardzo profesjonalna obsługa. nienachalna, ale dbająca o klienta, z uśmiechem, z wiedzą o daniach i ciekawymi propozycjami tego co możemy znaleźć na talerzach. a jeśli z gośćmi wita się sam szef kuchni, to już naprawdę duże wyróżnienie. jak widać nie tylko kuchnia jest tu otwarta, ale jej szef (Przemysław Woźny) również, brawo! Gård przywitał nas naprawdę miło i dalej mogło być tylko lepiej.
w ramach czekadełka - korzenne pieczywo i wyrabiane na miejscu masło. na nasze zamówienie nie musieliśmy co prawda długo czekać, ale to zawsze miły wstęp do właściwych dań. na przystawkę spróbowaliśmy skandynawską klasykę - tost skagen, czyli chrupiącą grzankę z sałatką z krewetek i ikrą z sielawy oraz danish smorrebread z wędzonym kurczakiem, lubczykiem i żytnim chlebem i to był smaczny początek skandynawskiej podróży. zwłaszcza wersja kanapki z sałatką z kurczaka bardzo nam smakowała.
w majowej karcie restauracji znalazły się szparagi i my również postawiliśmy na sezonowość - bardzo lubię, gdy menu jest dostosowane do pory roku i tego co aktualnie można znaleźć na straganach. zielone szparagi sparowane były z islandzkim dorszem i solirodem i dla mnie było to najlepsze danie tego wieczoru. taką wiosnę na talerzu naprawdę chce się zjadać! białe szparagi podane były z polikami wieprzowymi i puree, mięso było idealnie miękkie i rozpływało się w ustach. ja co prawda zdecydowanie należę do teamu RYBY i zawsze, gdy mam okazję to wybieram właśnie je, ale przyznaję, że mięso też było pyszne i chętnie zamówiłabym to danie jeszcze raz.
na deser kawa i tarta jagodowa z kremem cytrynowym i grzankami cukrowymi z chałki. a w słodkiej części karty znajdziecie jeszcze creme brulee i ciasto czekoladowe, co tylko potwierdza zasadę - im prościej tym lepiej.
bardzo spodobały mi się oznaczenia w karcie (tutaj można ją podejrzeć), bez problemu wybierzecie danie wegetariańskie, wegańskie, bez glutenu, laktozy czy innych alergenów. trzeba przyznać, że dla wielu osób to bardzo przydatne ułatwienie!
jest też menu dla najmłodszych i krzesełka dla dzieci, więc z maluchami też warto się tu wybrać na naleśniki Kariusa z karmelizowanymi jabłkami i sosem waniliowym albo na krem ze świeżych pomidorów i nuggetsy.
znajdziecie tu kuchnię skandynawską, co czyni to miejsce naprawdę wyjątkowym. co w niej takiego niezwykłego? sól. to ona jest tu głównym nośnikiem smaku. proste, prawda? a na talerzach ta prostota naprawdę się broni. w karcie ryby i owoce morza, ale też mięsa - filet z bażanta, comber jagnięcy, steki czy klasyczny mięsny burger. to co nas jeszcze urzekło, to bardzo profesjonalna obsługa. nienachalna, ale dbająca o klienta, z uśmiechem, z wiedzą o daniach i ciekawymi propozycjami tego co możemy znaleźć na talerzach. a jeśli z gośćmi wita się sam szef kuchni, to już naprawdę duże wyróżnienie. jak widać nie tylko kuchnia jest tu otwarta, ale jej szef (Przemysław Woźny) również, brawo! Gård przywitał nas naprawdę miło i dalej mogło być tylko lepiej.
w ramach czekadełka - korzenne pieczywo i wyrabiane na miejscu masło. na nasze zamówienie nie musieliśmy co prawda długo czekać, ale to zawsze miły wstęp do właściwych dań. na przystawkę spróbowaliśmy skandynawską klasykę - tost skagen, czyli chrupiącą grzankę z sałatką z krewetek i ikrą z sielawy oraz danish smorrebread z wędzonym kurczakiem, lubczykiem i żytnim chlebem i to był smaczny początek skandynawskiej podróży. zwłaszcza wersja kanapki z sałatką z kurczaka bardzo nam smakowała.
w majowej karcie restauracji znalazły się szparagi i my również postawiliśmy na sezonowość - bardzo lubię, gdy menu jest dostosowane do pory roku i tego co aktualnie można znaleźć na straganach. zielone szparagi sparowane były z islandzkim dorszem i solirodem i dla mnie było to najlepsze danie tego wieczoru. taką wiosnę na talerzu naprawdę chce się zjadać! białe szparagi podane były z polikami wieprzowymi i puree, mięso było idealnie miękkie i rozpływało się w ustach. ja co prawda zdecydowanie należę do teamu RYBY i zawsze, gdy mam okazję to wybieram właśnie je, ale przyznaję, że mięso też było pyszne i chętnie zamówiłabym to danie jeszcze raz.
na deser kawa i tarta jagodowa z kremem cytrynowym i grzankami cukrowymi z chałki. a w słodkiej części karty znajdziecie jeszcze creme brulee i ciasto czekoladowe, co tylko potwierdza zasadę - im prościej tym lepiej.
bardzo spodobały mi się oznaczenia w karcie (tutaj można ją podejrzeć), bez problemu wybierzecie danie wegetariańskie, wegańskie, bez glutenu, laktozy czy innych alergenów. trzeba przyznać, że dla wielu osób to bardzo przydatne ułatwienie!
jest też menu dla najmłodszych i krzesełka dla dzieci, więc z maluchami też warto się tu wybrać na naleśniki Kariusa z karmelizowanymi jabłkami i sosem waniliowym albo na krem ze świeżych pomidorów i nuggetsy.
Gård Nordic Kitchen to świetne miejsce na finał nadmorskich spacerów, lokalizacja w hotelu Courtyard by Marriott Gdynia Waterfront i wystrój wnętrza zdecydowanie zachęcają żeby spędzić tu dłuższą chwilę. do tego dużo miejsc w ogródku na zewnątrz, co w rozpoczętym właśnie ciepłym sezonie na pewno przyciągnie niejednego gościa. no i kuchnia - pozycje z karty są naprawdę ciekawe i pyszne, a skandynawskiej kuchni nie znajdziecie nigdzie indziej w Trójmieście. a już zwłaszcza z takim widokiem. my na pewno tam jeszcze wrócimy!