słowa maja dziś zapach maślanych ciasteczek posypanych cukrem pudrem i maczanych w ciepłym mleku. zupełnie jak chłopiec, którego rok temu o 7.36 zobaczyłam po raz pierwszy. teraz miało być tkliwe i nostalgicznie, ale popatrzyłam na te małe kochane łapki i skasowałam wszystko co napisałam. zastanawiam się tylko jak mogło go nie być? tego gugania od 6 rano, tych zachwytów nad każdym uśmiechem, przewrotem, tego płaczu, ciągania za włosy, tulenia i całusów w czoło. rozrzuconych zabawek, nadmorskich spacerów, niedośnionych snów. no nie mogło, teraz jest najlepiej!
Kocham Cię, synku!