łapię się na morskiej monotematyczności praktycznie codziennie. ale to chyba choroba, która dopada każdego kto zamieszka nad morzem. i chociaż to już 9 lat, to ja wciąż nie mogę się nacieszyć. lubię każdy moment, który związany jest z morzem, nawet jeśli to tylko kolejne ubranko dla syna z printem granatowych kotwic albo kocyk w wieloryby. a przesiadywanie z kubkiem kawy na gdyńskiej marinie to wciąż jedna z moich najulubieńszych miejskich atrakcji. no i czekanie na bose stopy w rozgrzanym piasku zawsze sprawia mi radość. jak to cudownie być w mieście z marzeń i morza!