lubię celebrować małe rzeczy, pójść na obiad bez okazji, ucieszyć się z pierwszej wspólnej podróży pociągiem podmiejskim (nawet jeśli trwa tylko 13 minut), przyspieszać kroku na monciaku chowając się przed wiosennym deszczem, mieć miejsce przy oknie w najpiękniejszej sopockiej restauracji i świeże kwiaty na stole i nieprzyzwoicie pyszną rybę i deser z filiżanką nie za mocnej kawy. lubię te minuty w pięknych wnętrzach i ten uśmiech, bo ktoś pamięta, że byliście tu pół roku temu i chłopiec był taki jeszcze malutki, a teraz wyjada z talerza warzywa. dobrych momentów przy stole jest jeszcze więcej, a to wszystko na trójmiejskim Restaurant Week. i to już naprawdę ostatni moment żeby zarezerwować miejsca na trzydaniowe menu, bo festiwal skończy się w poniedziałek. a co dobrego możecie zjeść w sopockim Pelicanie? o tym co na co dzień pisałam tu, a menu festiwalowe to pyszne ryby, nieoczywiste mięsne połączenia i piękne, choć wydawać by się mogło - proste desery. do tego wnętrze, w którym zawsze ma się ochotę zostać na chwilę dłużej i obsługa, która nienachalnie zapyta o Wasze wrażenia, opowie o menu, podpowie co wybrać. jeśli równie mocno lubicie ładne miejsca i dobre jedzenie, na pewno będziecie zadowoleni. a po deserze jeszcze spacer w słońcu, które cieszy najmocniej, gdy wraca między chmurami po wiosennym deszczu.
na przystawkę spróbowaliśmy wędzonego dorsza na kruszonym groszku (przypominającym puree) z marynowanymi mulami. i o ile fanami marynowanych muli nie będziemy (świeże zdecydowanie wygrywają), tak dorsz w połączeniu z delikatnym groszkiem smakował naprawdę pysznie. no i nie mogłabym nie wspomnieć o tym kwiecistym talerzu, jest piękny! w menu drugim jeleń sous-vide z kruszonką z parmezanu i grejpfruta i delikatna espuma z panchetty. jakkolwiek trudne by nie były te nazwy - ten cytrusowy dodatek robi tu robotę, a mięso było smaczne - i to mówię ja, która za mięsem nie bardzo przepada.
na danie główne smażona świeża makrela z puree z buraka i kuskusem z curry. po raz kolejny rybny talerz w Pelicanie smakował mi najbardziej. i nie wiem czy to już moja słabość do rybnych dań, czy jednak ta makrela była taka dobra, a może jedno i drugie. w menu drugim kaczka z karmelizowaną cykorią, marynowana czerwona kapusta i ziemniaki. brzmi klasycznie, ale na pewno zaskoczy Was smakiem, ja jednak zdecydowanie wybieram talerz z makrelą, kaczka to nie moje smaki.
no i deser. czy duet marchewki i mango może się udać? nawet bardzo. zwłaszcza jeśli to słodkie marchewkowe ciasto i owocowy orzeźwiający sorbet. kolorystycznie też się dopasowali całkiem nieźle! na drugim talerzu mocno czekoladowe brownie z karmelem i lodami, czyli milion słodkich kalorii, o których śni się w niedzielne przedpołudnie. obowiązkowo z kubkiem kawy. gdyby ktoś z Was miał jeszcze wątpliwości czy warto wybrać się na Restaurant Week... to spójrzcie na to czekoladowe królestwo skąpane w karmelu, z gałką lodów żeby ostudzić te wszystkie słodkie emocje. słowo daję, że zakochacie się w tej porcji czekoladowości serwowanej w Pelicanie.
na przystawkę spróbowaliśmy wędzonego dorsza na kruszonym groszku (przypominającym puree) z marynowanymi mulami. i o ile fanami marynowanych muli nie będziemy (świeże zdecydowanie wygrywają), tak dorsz w połączeniu z delikatnym groszkiem smakował naprawdę pysznie. no i nie mogłabym nie wspomnieć o tym kwiecistym talerzu, jest piękny! w menu drugim jeleń sous-vide z kruszonką z parmezanu i grejpfruta i delikatna espuma z panchetty. jakkolwiek trudne by nie były te nazwy - ten cytrusowy dodatek robi tu robotę, a mięso było smaczne - i to mówię ja, która za mięsem nie bardzo przepada.
na danie główne smażona świeża makrela z puree z buraka i kuskusem z curry. po raz kolejny rybny talerz w Pelicanie smakował mi najbardziej. i nie wiem czy to już moja słabość do rybnych dań, czy jednak ta makrela była taka dobra, a może jedno i drugie. w menu drugim kaczka z karmelizowaną cykorią, marynowana czerwona kapusta i ziemniaki. brzmi klasycznie, ale na pewno zaskoczy Was smakiem, ja jednak zdecydowanie wybieram talerz z makrelą, kaczka to nie moje smaki.
no i deser. czy duet marchewki i mango może się udać? nawet bardzo. zwłaszcza jeśli to słodkie marchewkowe ciasto i owocowy orzeźwiający sorbet. kolorystycznie też się dopasowali całkiem nieźle! na drugim talerzu mocno czekoladowe brownie z karmelem i lodami, czyli milion słodkich kalorii, o których śni się w niedzielne przedpołudnie. obowiązkowo z kubkiem kawy. gdyby ktoś z Was miał jeszcze wątpliwości czy warto wybrać się na Restaurant Week... to spójrzcie na to czekoladowe królestwo skąpane w karmelu, z gałką lodów żeby ostudzić te wszystkie słodkie emocje. słowo daję, że zakochacie się w tej porcji czekoladowości serwowanej w Pelicanie.
menu 1
wędzony dorsz, marynowane mule, kruszony groszek, dresing sezamowy
kacza pierś z patelni, cykoria karmelizowana z jałowcem i pomarańczą, marynowana czerwona kapusta, ziemniaki
ciasto marchewkowe, krem chantilly, sorbet mango
menu 2
udziec z jelenia sous-vide oprószony czarnym pieprzem, espuma z panchetty, kruszonka z parmezanu i grejpfruta
smażona świeża makrela, puree z buraka, cous-cous curry C
czekoladowe brownie, sos toffie, lody waniliowe
to już naprawdę ostatni moment na rezerwację stolików, bo festiwal kończy się jutro. wszystkie informacje znajdziecie na stronie RESTAURANT WEEK.
wędzony dorsz, marynowane mule, kruszony groszek, dresing sezamowy
kacza pierś z patelni, cykoria karmelizowana z jałowcem i pomarańczą, marynowana czerwona kapusta, ziemniaki
ciasto marchewkowe, krem chantilly, sorbet mango
menu 2
udziec z jelenia sous-vide oprószony czarnym pieprzem, espuma z panchetty, kruszonka z parmezanu i grejpfruta
smażona świeża makrela, puree z buraka, cous-cous curry C
czekoladowe brownie, sos toffie, lody waniliowe
to już naprawdę ostatni moment na rezerwację stolików, bo festiwal kończy się jutro. wszystkie informacje znajdziecie na stronie RESTAURANT WEEK.