zepsułam komputer, ale zyskałam kilka sennych dni wypełnionych zapachem pierników. kupiłam kolejny sweter i kolorową chustę i plastikową formę do domowych czekoladek, za którą zapłaciłam dokładnie dwie złotówki. był dzień ze stukotem maszyny do pisania w tle, w międzyczasie spadł pierwszy śnieg. ja nie obejrzałam żadnego filmu, nie byłam w teatrze, ale napisałam list, zrobiłam kilka zdjęć i kilka piernikowych kul z gorzką czekoladą. w zasadzie, to były tak dobre, że robiłam je (i bałagan w kuchni) dwa dni pod rząd. wygląda na to, że katastrofy wychodzą czasem na plus. komputer już działa.
szkoda tylko, że blogowe ostatnio jakoś mniej cieszy. zdjęcia wpadają do kosza, na słowach splątanych złotą nitką robią się niechciane supły. powinnam jutro uznać, że marudzę i że to bez sensu. chciałabym. ale dzisiaj mam nastrój nie w kolorze, boli mnie głowa i straszliwie potrzebuję inspiracji, czegoś co zachwyci, ogrzeje zmarznięte myśli, da kopa albo karteczkę z napisem "warto".
piernikowe kule
ok. 30 pierników (twardych i chrupiących, o wyraźnym smaku, ja użyłam domowych), 4 łyżki musli bez dodatków, 2 tabliczki ciemnej czekolady, 2 tabliczki mlecznej czekolady, 1 łyżeczka imbiru w proszku, 1 łyżeczka przyprawy piernikowej, 2 szczypty cynamonu, 60g masła, ewentualnie orzechy i rodzynki
+ około 5 łyżek kakao, 1 łyżeczka przyprawy do piernika, 4 łyżeczki drobnego cukru
z pierników robię okruchy, nada się do tego tłuczek do mięsa ;) lub młotek. najlepiej robić to przez folię, wtedy się nie nakruszy. do okruchów dodaję musli, imbir, cynamon i przyprawę do piernika. można dorzucić także garść rodzynków lub/i dowolnych orzechów. oba rodzaje czekolady roztapiam w mikrofalówce lub w kąpieli wodnej (czyli nad garnkiem z gorącą wodą), pod koniec dodaję masło, aby też się roztopiło. mieszam łyżką okruchy z czekoladą i odstawiam na około 30 minut do lodówki. w międzyczasie mieszam w niewielkiej miseczce kakao z cukrem i przyprawą piernikową. schłodzoną masę formuję w niewielkie kule i obtaczam w kakao z cukrem. odstawiam znów do schłodzenia. takie słodkości można przechowywać w lodówce do kilku dni.
Pierwszy śnieg spadł przecież w październiku!
OdpowiedzUsuńUśmiechu! A potem to już z górki.
tak? ja październikowego nie pamiętam. więc ten grudniowy niech będzie pierwszym.
UsuńAle u Nas w Gda w październikuuu?
UsuńxD
Pewnie, że warto! Przejdą Ci te melancholijne nastroje, zobaczysz :))
OdpowiedzUsuńja wiem. byle szybko.
Usuń
OdpowiedzUsuńpyszne świateczne kule pierniczkowe ;D
Pięknie napisane.
OdpowiedzUsuńSpróbuj pomyśleć o jutrze, a nawet pojutrze, bo melancholia dopada znienacka, lecz mija, i to jest w niej najlepsze. To i uczucie po przeminięciu.
A podzielisz się kuleczką? :)
lubię to jej mijanie, wiesz? podzielę się, no jasne.
Usuńsa boskie!
OdpowiedzUsuńWyglądają przeuroczo!
OdpowiedzUsuńte kule wyglądają świetnie^^ myślę, ze byłyby idealne do porannej kawy ;)
OdpowiedzUsuńAch Ty czarodziejko, potrafisz wyczarowywać takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńU nas w kalendarzu adwentowym dziś karteczka z napisem "Lubimy zaczynać z Tobą dzień, jesteś naszym Promykiem". To hasło na dziś również dla Ciebie od nas. Buziaki.
to najmilsze hasło poranka.(:
Usuńte pierniczkowe kule kuszą, bardzo nawet :)
OdpowiedzUsuńchętnie schowałabym kilka do kieszeni, zjadła, dy marznę na przystanku i podziwiam biały krajobraz miejski ... :)
czasem nawet największe katastrofy potrafią wyjść z czasem na plus :)
kakao pobrudziłoby Ci kieszenie! lepiej zjeść je przed wyjściem z domu i mieć dużo słodkiej energii na drogę!
Usuńpyszności!:) a każdemu z nas przychodzi czasem gorszy okres - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
OdpowiedzUsuńWczoraj czytałam o rozsypce na blogu Aurory (http://blogczekolady.blogspot.com) ... Kochana to chyba taki czas, trzeba go przetrwać. Mi też wszystko jakoś tak przełazi przez palce nie nadążam łapać wszystkich pojawiających się wątków. Przydałby się popsuty komputer albo przymusowe wakacje ;)
OdpowiedzUsuńp.s. a kulki piernikowe są nieidealnie idealne :)Pozdrawiam cieplutko! i jak zwykle zatapiam się w lekturze Twojego bloga...:)
rozsypki trzeba posklejać, zdecydowanie. fajnie, że jesteś tu.
Usuń:))) I znowu się uśmiecham !! Dziękuję :)
UsuńZjadłabym takie kulki teraz na śniadanie!
OdpowiedzUsuńCzasem przydają się takie momenty kiedy 'tu' nie cieszy - można się wtedy rozejrzeć wokół siebie, odejść kilka kroków, spojrzeć krytycznie, może wybrać się na wakacje - a po powrocie stwierdzić, że albo czas na zmiany, albo że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
tak właśnie muszę zrobić, dziękuję.
UsuńKuleczki przepyszne:)
OdpowiedzUsuńPo prostu rewelka, zapisuję do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńświetnie wyglądają i uszy do góry:)
OdpowiedzUsuńOj nie daj się melancholii, chociaż wiem z własnego doświadczenia, ze czasem trzeba chwile podumać, "ponicnierobić" (cóż za słowotwór mi wyszedł, hi, hi)
OdpowiedzUsuńaby potem ruszyć z kopyta.
pozdrawiam gorąco
chyba trzeba, masz rację.
Usuńdla takich malenkich pysznosci warto!! :)
OdpowiedzUsuńTwoje wpisy wyrywają mnie z odmętów złego humoru i półdepresyjnego stanu. Na jakikolwiek temat by nie były, nieważne jaki wydźwięk by miały. Uśmiecham się pod nosem, budzi się we mnie marzycielka. Tak jakoś lżej na sercu... :)
OdpowiedzUsuńlubię Twoją marzycielkę, dziękuję Ci za słowa.
UsuńA ja teraz też tak mam... W moim 'tu' chwilowo mi się nie chce. Wszystko zziębnięte. Może to taki początkowogrudniowy wirusik, który szybko przejdzie???
OdpowiedzUsuńzziębnięcie to zdecydowanie dobre słowo na teraz.
Usuńostatnio mam takiego samego lenia;) i wielkie wyrzuty sumienia przez to:D
OdpowiedzUsuńa kule cudne:) posiekałabym się za taką;)
Więc posyłam tego kopa:))))
OdpowiedzUsuńdotarł!
UsuńBez kompa zyskujemy wiele cennych chwil, które możemy kreatywnie wykorzystać;) Choć przyznaję, że zdecydowanie wolę dni z tą piekielną maszyną przy boku;)
OdpowiedzUsuńtakie katastrofy to ja rozumiem:)))
OdpowiedzUsuńteż potrzebuję kilograma inspiracji! taki mały wczesno-zimowy nastrój...
OdpowiedzUsuńpiękne kulczki. słodkie nierówności.
to kilogramów potrzeba nam już dwa.
UsuńPodobno nikt tak dobrze nie robi jak awaria komputera lub internetu. Nagle można dostrzec ile rzeczy jest wokół nas :) Kuleczki są piękne, ale wciąż zastanawiają mnie Twoje zakupy za 2zł. Jak to możliwe:)? Ja też takie chce !!!
OdpowiedzUsuńlubię to dostrzeganie. i takie różne durnostojki kuchenne kupować też lubię, szczególnie gdy kosztują 2zł:))
UsuńKuleczki idealne, dodatek musli pozwala uwierzyć, że podkradajac kolejną robimy to na zdrowie...
OdpowiedzUsuńja tam nie wierzę, ale może można ;-)
UsuńMoże to taki gorszy czas? Głowa do góry, niedługo Święta i świat choc na chwilę stanie się piękniejszy :-)
OdpowiedzUsuńto na pewno on, ten gorszy czas.
UsuńSłodkie idealne na każdą katastrofę :)
OdpowiedzUsuńPierniki w formie kul bardzo fajne..
OdpowiedzUsuńmniam wyglądają tak smakowicie, że zjadłabym całą tacę:)
OdpowiedzUsuńzasłodziłabyś się straszliwie!
UsuńAsiejo, piszesz, że blogowanie mniej cieszy, ale wcale tego nie widać. Wręcz przeciwnie, te piernikowe kule sprawiają wrażenie jakby święta i grudzień inspirowały Ciebie już teraz :)
OdpowiedzUsuńPs. Forma za dwie złotówki? Gdzie w trójmieście są takie wspaniałe miejsca?
Pozdrawiam, Tosia.
bo inspirują, to prawda. ale coś idzie nie tak. te dwie złotówki wydałam w moim Elblągu, chociaż przypuszczam, że i w Trójmieście są jakieś fajne sklepy z równie fajnym asortymentem. zawsze jak jeździłam tramwajem 2 lub 8 koło Mickiewicza i Hallera - mijam tam taki sklepik z wyposażeniem i czasem na wystawie wypatrzę jakąś blachę albo coś kolorowego, muszę się tam wreszcie wybrać.
UsuńU nas w Elblągu taki sklep jest? Wybiorę się po feriach, sprezentuję sobie/mamie jakąś blachę. :) Właśnie wybieram się do kuchni robić te pralinki, na prezent dla kogoś. Dzięki Asiej!
Usuńjestem na etapie poszukiwania fajnych elbląskich miejsc:) ja teraz feriuję i mam zamiar wybrać się do nowego sklepu z czekoladą i koniecznie do sklepu z herbatą na starówce. i do Kardamonu na kawę. a to 'u nas w Elblągu' oznacza, że to i Twoje miasto? cieszę się, że spędzasz wieczór na robieniu tych słodkich kul. i to ja dziękuję za słowa!
UsuńTak, jestem z okolic ale uczę się w Elblągu. Kawa i szarlotka w Kardamonie - to jest to! Polecam Ci jeszcze Wyspę Skarbów, trochę drogo, ale bardzo fajna atmosfera tam panuje. Na Mazurach (ulica Fromborska, na przeciwko sklepu Społem) jest sklepik, nazywa się chyba Margo, z herbatkami i przyprawami, bardzo fajny. Zajrzyj jak będziesz miała czas.
UsuńA pralinki zasmakowały i zrobiły furorę wśród gości. To ja tym razem dziękuję! :)
wczoraj przechodziłam obok Kardamonu i był nieczynny, a na drzwiach wisiała jakaś kartka. mam nadzieję, że to chwilowe, bo zbyt się spieszyłam, by tam podejść i przeczytać ;) sklepy z herbatą są dla mnie bardzo niebezpieczne, bo zwykle nie potrafię się zdecydować na 1 i wychodzę minimum z trzema różnymi! ale się skuszę na pewno. straszliwie się cieszę na te pralinki Twoje!!!
Usuńw tamtym tygodniu był normalnie czynny, nie wiem co się mogło stać. wybranie herbaty lub czekolady zawsze kończy się z kilkoma lub z ciężkim sercem i pustymi rękoma. :D żałuję, że jedyne aparaty jakie ma do dyspozycji to ten okropny w telefonie i stara cyfrówka, z której kadry nie nadają się do pokazania komukolwiek. nastepną porcję się postaram sfotografować i pokazać Ci jakie wspaniałe przepisy konstruujesz!
Usuńaaaa.. Macieju, nie mów tak, bo się zarumienię i co?!;)))
Usuńa nieidealne zdjęcia i te telefonowe są ostatnio bardzo w modzie
PS. Maciej, Kardamon został zamknięty. czyli już się nie zdarzy ani mi ani Tobie pójść tam na kawę, szkoda. polecam za to dość nowe Chocolate na ul. Garbary 6, klimatycznie i przytulnie, trochę domowo. można napić się kawy, czekolady, zjeść jakąś słodkość.
Usuńkulki super, wyglądają na rozpływające się w ustach:)))
OdpowiedzUsuńtrochę się rozpływają, ale bardziej chrupią;)
UsuńZostało coś dla mnie? :)
OdpowiedzUsuńNastrój miałam ostatnio taki strasznie...podobny. Potrzebowałam inspiracji, chęci by coś robić. Blogować też. O paru małych katastrofach nie wspominając.
OdpowiedzUsuńCóż..
Ale w końcu się znalazała i chęć i motywacja :)
Dziś wyjątkowo nie odniosę się do przepisu, tylko zapytam -dała byś mi kilka lekcji fotografii ?
to i u mnie się znajdzie, co nie? ta inspiracja, motywacja. wiesz.. ja w kwestii fotografii jestem totalną amatorką. nie umiem robić zdjęć, po prostu mam fajny obiektyw..;-))
UsuńRobisz prawdopodobnie najlepsze zdjęcia jedzenia jakie znam - to musi być na prawdę dobry obiektyw :D
UsuńMyślę, że tak - z motywacją jakoś tak jest, że przychodzi i odchodzi, a jak przyjdzie to trzeba ją trzymać by nie uciekła.
naprawdę bardzo mi miło czytać Twoje słowa! obiektyw jest fajny, ale nie taki całkiem dobry i ciągle się psuje, chciałabym mieć nowy i lepszy.
Usuńdla mnie popsuty komputer to byłby koniec świata...
OdpowiedzUsuńTaką truflę zjeść, jedną... dnie... co ja gadam. Tuzin.
taki koniec świata to nie koniec świata, mówię Ci!
Usuńtrochę gorzej tylko, gdy magisterka czeka, by ją napisać.. wtedy komputer jest bardzo bardzo potrzebny.
Asiu, są takie dni. I czasem na motywację działa chwilowe przystopowanie. Urlop od bloga...To jest pomysł. Rzadziej, a intensywniej. U mnie działa.
OdpowiedzUsuńPiękne trufle. Idealne na prezenty mikołajkowe. Takie są najlepsze.
Pozdrawiam cię serdecznie
A.
u mnie jest rzadko, a intensywnie. tak mi się przynajmniej wydaje.
UsuńZrób sobie gorącą czekoladę, ona zawsze poprawia humor :) Mi wystarczyłyby Twoje kuleczki :)
OdpowiedzUsuńzrobię sobie gorącą herbatę. z dużą łyżką miodu.
Usuńja na szczęście mam Małżona a on szefuje serwisowi laptopowemu więc popsuty komp mi nie straszny :) a kuleczki obłędne!
OdpowiedzUsuńszczęściara!
Usuńzepsuty...ale za to codzienne momenty nabrały całkiem "innego" wymiaru,prawda?:)dla mnie to naprawdę przyjemny czas.prawdziwy.i przyjemne są potem powroty.z dystansem.z pasją.
OdpowiedzUsuńprawda.
Usuńuwielbiam takie małe trufelki, tak szybko znikaja...
OdpowiedzUsuńPiękne, domowe, świąteczne, mniaaam!
OdpowiedzUsuńcudowne, uwielbiam *.* na pewno zrobię na święta, zapisuję przepis ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się
UsuńZjadłabym...;)
OdpowiedzUsuńWyglądają cudownie, ale bym zjadła.
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie weekend bez komputera i czas biegnie wolniej, można tyle zrobić i ....ODPOCZĄĆ :)
a gdy nie ma prądu opowiada się najlepsze historie pod słońcem w blasku świec z herbatą i czekoladą , jak wczoraj u mnie :D
gdy nie ma prądu, a są świece i ciepła herbata i ktoś albo lepiej - ktosie u boku.. to jest super:-)))
UsuńOch, Kochana, nie tylko Ty tak czujesz, nie wiem, ale coraz częściej spotykam się właśnie z takim tekstem, i osobiście też tak mam... Jakaś taka pustka, inspiracje są, święta przecież blisko, ale brak chęci i... czasu - katastrofa!!!Jakoś tak leci mi przez palce, to chyba ta pora roku, pogoda nie cieszy, bo tak jakość ponuro, tym nie mniej wierze, ze będzie za chwile dobrze, wszystko unormuje się, czas trocha przystopuje...
OdpowiedzUsuńTwoje kuleczki wyglądają doskonale! Nie przepadam za piernikami, ale w takiej wersji, zdecydowanie im się nie oprze :)
Wiele radości Ci życzę :)
pustka, tak - to chyba ona. i ten czas uciekający przez palce. Tobie również życzę radości. dużo.
UsuńTeż miałam ostatnio gorszy dzień. Ale nie ma czemu dziwić, w końcu jesień- ulubiona pora dołków i depresji. Ale Asiu moja Kochana, nie daj się! Uśmiech na usta, czekoladową kulę w zęby, głowę wysoko i dłonie w kieszenie. Ewentualnie można się do kogoś przytulić. To zawsze poprawia samopoczucie. Czasem warto odciąć się od świata i pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Czekamy na Twoje słodkie słowa i czekoladowe wypieki. Buziaki;)
OdpowiedzUsuńprzytulenie to zdecydowanie najlepsze lekarstwo.
UsuńCiebie może i nie cieszy, ale Ty cieszysz. Oko artyzmem fotografowania i pisania :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńJak nie zajrzałam do ciebie, to nie wiedziałam, że burczy mi w brzuchu... Takiego apetytu narobiłaś mi tymi zdjęciami z kuleczkami, że szok! Jak ja uwielbiam słodkości, a jeszcze takie :) Idę szukać zapasów czekolady w domku :)
OdpowiedzUsuńAle mnie podbudowałas tym wpisem! Myślałam, że tylko ja mam takie dni, pełne wątpliwości i braku energii. Dziękuję, że choć nieświadomie, postawiłaś mnie na nogi!
OdpowiedzUsuńuśmiecham się do Ciebie
Usuńpodpisuję się pod tym, co Magda napisała! ja też cierpię na takie okresowe zniechęcenia..a technika doprowadza człowieka do rozpaczy czasami!:)
OdpowiedzUsuńDo cholery! pewnie, że WARTO!
OdpowiedzUsuń:))))))))
Wspaniałości :))
OdpowiedzUsuńtakie skutki katastrofy to ja bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy nie wyobrażam sobie życia bez komputera :) Pierwszy dzień pewnie bym panikowała, ale już w następne zaczęłyby mi przychodzić do głowy coraz ciekawsze pomysły.
OdpowiedzUsuńJak tak sobie patrzę na Twe słodkie kule, to nie widzę śladu blogowych wątpliwości. Minie, jak wszystko inne.
to może nawet całkiem dobrze, że wątpliwości nie widać.
UsuńJa to bym chyba chciała, żeby mi się komputer popsuł (ale ciii, niech nie słyszy). A skutki katastrofy fantastyczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Witam! Zostałaś nominowana do Liebster Blog:)
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńNastrój może melancholijny ale twórcze efekty podziwiamy i czytamy. Żółta taca dodała słonecznej i ciepłej aury :)
OdpowiedzUsuńMoja kochana, jakie cudne te kule są. Piernikowe to przecież ciepło i święto i bałwanek i reniferek i festiwal pierniczków. Chodź na festiwal, uśmiechniesz buźkę i ja też, nawet bardziej :)
OdpowiedzUsuńz Tobą? to ja idę! kiedy? (:
UsuńMam nadzieję, że ucieszy Cię fakt, że pozwoliłam sobie nominować Twój blog w ramach zabawy Liebster Blog. Będzie mi bardzo ale to bardzo miło jeżeli trochę z przymrużeniem oka odpowiesz na moje pytania a może nawet całkiem serio :) Pytania oraz zasady znajdziesz tutaj :
OdpowiedzUsuńhttp://delimamma.blogspot.com/2012/12/kremowy-deser-z-granatow-i-liebster-blog.html
Cieplutko pozdrawiam !!
ucieszy.. bardzo!(((:
UsuńA mnie jeszcze bardziej czytanie Twoich odpowiedzi :)
UsuńWyglądają bardzo apetycznie :-)
OdpowiedzUsuńŚlinka cieknie! Wyglądają cudownie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
nieidealny kształt = idealne wnętrze ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie smakołyki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
wyglądają rewelacyjnie, aż chce mi się połknąć matrycę laptopa. albo co najwyżej polizać ekran xD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
Twórczy bałagan, a potem chwila na COŚ pysznego, smacznego i ...miłego dnia życzę:)
OdpowiedzUsuńwiesz, że warto. trzeba to powtarzać w każdej minucie, bo czasem o tym zapominamy. warto dla tych, którym przesyłasz z każdą notką iskierkę uśmiechu i okruch radości. a z iskierkami jest tak, że łatwo o wybuch- wybuch szczęścia Asiejko.
OdpowiedzUsuńpoproszę jednego, no ewentualnie trzy trufelki.
ściskam!
warto dla tych iskierek i okruchów, które inny przesyłają mi, dla nich najbardziej warto
UsuńMuszę koniecznie wypróbować te kulki. Uwielbiam połączenie piernika i czekolady :)
OdpowiedzUsuńbo to prawie jak piernik w czekoladzie, tylko w potrojonej jej ilości :-)
UsuńIn general... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło;) Piernikowe kule są BOSKIE:)
OdpowiedzUsuńpiękne piernikowe kule, czy mogę prosić parę na wynos? :)
OdpowiedzUsuń:-))
UsuńKomputery to takie okropne złośliwce!
OdpowiedzUsuńA słodkie kanty i nierówne kuleczki-to kocham w wypiekach!
Moj komputer ostatnio zastrajkowal ;( musze uzywac laptopa Polowka bez polskich znakow nad czym ubolewam :( A kule piekne! Zjadlabym przy porannej kawie :)
OdpowiedzUsuńSympatyczne te kuleczki.
OdpowiedzUsuńmmm ale pysznie :D dodaję do linków ^^
OdpowiedzUsuń