niedziela, 5 listopada 2017

f.minga

są takie miejsca, które potrafią skraść niejedno wspomnienie. i te dobre i te złe. i o ile o tych drugich lepiej nie myśleć w nadmiarze, to te pierwsze malują na buzi przyjemny półokrąg. i taki właśnie namalował się ostatnio na mojej, gdy w środowe chmurne i wietrzne, ale wciąż w miarę ciepłe jesienne popołudnie, siedzieliśmy w gdyńskiej F.Minga. uwielbiam to, że nasze bycie we trójkę nie ogranicza naszych wyjść, wypitych na mieście kaw i kawałków zjedzonego ciasta, a jeśli nawet to tylko trochę i w taki sposób, że nie brakuje tego mocno. a wspomnienie od półokręgu na buzi, to jedna z naszych pierwszych randek. właśnie tutaj, przy wysokim stoliku z widokiem na morze, z ciepłą szarlotką z lodami i filiżanką.. kawy albo herbaty. nie mam pojęcia o czym wtedy rozmawialiśmy, ale od tamtej pory to miejsce kojarzy mi się dobrze, przytulnie. tutaj nadmorski wiatr cichnie, a odczarowanie listopada idzie jakoś prościej. z dużym kawałkiem gorącej szarlotki albo słodkiego brownie i kawą z mleczną pianą i najlepszym możliwym widokiem. jesień jest przyjemna w takim miejscu, które ociepla zamarznięte jesienną aurą myśli. i które w okruszkach ciasta strzepniętych na podłogę ma niejedno dobre wspomnienie.

przy okazji gdyńskich spacerów wzdłuż plaży nie można pominąć tego miejsca.


F. Minga
Bulwar Nadmorski, Gdynia