co zrobić, gdy blogowanie zaczyna być przykrym obowiązkiem, codziennym wyścigiem z pięknymi zdjęciami, z ładnymi słowami, z bardziej wyrośniętymi ciastami i piękniejszymi plackami z jabłkami? odpuścić. dać sobie czas. miesiąc, dwa, pół roku. przestać się ścigać. nie bywać. nie pisać (na siłę), prawie nie gotować, odłożyć w kąt aparat. powiedzieć sobie, ale tak naprawdę to skłamać, że się nie potrafi, że się do tego nie nadaje, że inni są lepsi, fajniejsi, robią piękniejsze zdjęcia i gotują lepszą pomidorową. a później zatęsknić. za tymi niedoskonałymi zdjęciami, za rozsypanymi po klawiaturze słowami, za tą najbardziej idiotyczną blogową nazwą (wierzcie mi, że gdy prawie 7 lat temu zakładałam blog nie zastanawiałam się ani przez sekundę czy ugotujmy będzie ładnie wyglądało na wizytówkach, nagłówkach i innych ówkach. wtedy to się zupełnie nie liczyło). bez nadmiernego paplania i wyliczania ile i dlaczego mnie nie było - zastosowałam swoją prywatną terapię. odpuściłam, zatęskniłam i wracam. głównie dlatego, że wciąż nie mniej lubię jeść, trochę bardziej wiem, że nie potrafię gotować. ale najbardziej to wracam, bo jest Ktoś kto daje mi kopa i nie pozwala odpuszczać, a jeśli nawet - to tylko na chwilę.
♡
mam ostatnio podobne myśli... :/
OdpowiedzUsuńteż to niedawno przerabiałam...skasowałam nawet stary blog...ale znów wróciłam właśnie dla tych,którzy dają mi kopa :)
OdpowiedzUsuńczekałam. :)
OdpowiedzUsuń♡
Usuńteż przeżywałam podobny "kryzys", ale wróciłam ze zdwojoną siłą, chyba za bardzo lubię to miejsce :)
OdpowiedzUsuńczyli pozytywny "kop" :)
OdpowiedzUsuńfajnie, że jesteś dalej, a Ktoś niech kopie dalej :)
OdpowiedzUsuńbyle nie za mocno;)))
UsuńCiesze się razem z tobą, że wróciłaś. Miałam podobne przemyślenia, ale blogowanie uzależnia:D
OdpowiedzUsuńAsiejko <3 Jak dobrze,że jesteś.
OdpowiedzUsuńKryzys blogowy też przeżywam i u mnie podobne myśli...
Buziaczuję :*
Majanka!:)))
UsuńMój aparat w kącie od maja. Jeszcze czekam. Jeszcze nie tęsknię tak bardzo. Cieszę się, że wracasz Asiu ☺
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że u Ciebie ta przerwa zaowocowała powrotem :). Byłoby tu znacznie smutniej i bardziej szaro bez Ciebie.
OdpowiedzUsuńdziękuję.
UsuńMam to samo :) nie dość ze blogowanie zaczęło przeszkadzać, to nawaliła sie duzo spraw do załatwienia i teraz nie miałabym po prostu czasu na gotowanie i fotografiwanie. Czekam na Twoje zdjęcia z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńbędą!:)
UsuńKurcze, to niedorzeczne, ale śniłaś mi się dzisiaj, że mnie jako Twoją fanke zaprosilaś na obiad w dobrej restauracji haha. A rano wstaje i patrze, że tu taki post, to chyba jakiś znak! Swoją drogą mądry wybór odpoczynku w tym nieustannym wyścigu. I jeśli mogę dać jakąś rade to nie ściagaj się, po prostu... pisz, fotografuj, gotuj i pamiętaj, że niedoskonałe to nie znaczy piękne a na pewno znaczy bardziej wiarygodne :)
OdpowiedzUsuńo rety!:))) ♡
UsuńLubię tętą 'Twoją' Gdynię (chyba prawie tak samo jak 'moją'). Fajnie, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńSernik z pieprzem
naszą:))
UsuńTeż niedawno wróciłam po przerwie, na lajcie ale teraz wydaje mi się trudniej. Tzn. Ja piszę raczej rekreacyjnie, tylko wydaje mi się, że blogów jest kilka razy więcej i jeszcze trudniej jest zdobyć czytelników. Wydaje mi się tż, że bez mocnego hitowego wpisu, koniecznie na słodko nikt do mnie zajrzy. Tylko ja już nie chcę pisać o niedzielnych ciastach, a o moim codziennym jedzeniu, które jest zrobione z miłością i wyjątkowe, mimo, że nie ma siedmiu warstw i dekoracji z karmelowej koronki...
OdpowiedzUsuńMiałam bardzo podobne odczucia i dlatego zrobiłam sobie przerwę. Zżerały mnie kompleksy, a trzeba zrozumieć, że jeśli blog nie jest twoją pełnoetatową pracą(czego bym sobie życzyła, ale to niemożliwe) to lepiej wrzucić na luz i toczyć się powoli...
Ostatnio kilka razy tutaj zaglądałam myśląc "A może Asiejka coś napisała? Może facebook tnie i mi się nic nie wyświetla?" iiiiiiiiiiiiii dzisiaj widząc post facebokowy rzuciłam wszystko <3
OdpowiedzUsuńAle rozumiem. U mnie przerwy są długie, piszę,bo...lubię. Nawet kulinarny powstał, ale dlatego,że gubię zeszyty i kartki z przepisami. A jednocześnie łatiej komuś sprzedać przepis...i fajnie się podzielić z innymi tym co się dzieje. Dzięki blogosferze można poznać cudownych ludzi w końcu!
#bezładuiskładu Fajnie widzieć,że piszesz!
straszliwie miło to czytać, dziękuję!
UsuńCzekałam :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobra decyzja!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś. Najlepiej nie patrzeć na innych.Trzeba robić swoje pomimo. Nie raz i nie dwa miałam także kryzysy. Takie głupie, że lajków nie tak dużo, że inni są lepsi, lepiej gotują, piszą, robią zdjęcia i w ogóle znają się na social mediach. A ja to taka szara mysz z którą nikt się nie liczy. Asiu, po prostu trzeba robić swoje.
OdpowiedzUsuńA i gratuluję, gdyż zauważyłam chyba pierścionek zaręczynowy na Twoim palcu. ;-)
dziękuję ♡
UsuńChyba większość blogerów się z tym zmaga, ja też stwierdziłam, że nie będę robić nic na siłę, nie będę uczestniczyć w wyścigu szczurów, moje zdjęcia nie będą idealne, ale przynajmniej chciałam, żeby w sferze bloga było czuć mnie, z moimi humorami, z radością i pisaniem kiedy mam na to ochotę! Więc zgadzam się z Tobą w zupełności, najlepiej pisać kiedy rzeczywiście ta wena jest i nam się chce, bo wtedy czuje się sens tego co się robi :)
OdpowiedzUsuńz moimi humorami.. w punkt!:))
UsuńKażdy czasem potrzebuje przerwy :) Nic na siłę - obowiązków mamy w życiu wystarczająco wiele.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wracasz :)
Czasami przerwy są dobre,ale powroty lepsze;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś Twój post po kryjomu, w pracy, bo taka byłam ciekawa! (bo tak jak wielu tu komentujących - pracuję normalnie, po 8 h dziennie, nie bloguję "profesjonalnie", a dla pasji i przyjemności dzielenia się treściami z innymi) Mnie jeszcze pierwszy poważny kryzys nie dopadł, ale wiem, że kiedy się pojawi - odpuszczę tak, jak Ty. W końcu blog to ma być miejsce, gdzie czuje się dobrą atmosferę, przynajmniej ja jej zawsze szukam w miejscach mniej lub bardziej powiązanych z jedzeniem. Dobrze, że jest jeszcze Instagram, dzięki niemu trafiłam tu do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńcieszę się!:))
UsuńAsiejko, nic na siłę. ja też czasem sobie wracam, a czasem znikam (;
OdpowiedzUsuńcieszę się tym Twoim Kimś kto daje Ci kopa do działania (;
i jeszcze raz wielkie gratulacje, pisałam wcześniej na insta, ale tutaj w komentarzach chyba znalazłam potwierdzenie - wszystkiego najpiękniejszego dla Was! uśmiechaj się jak najczęściej,
tulę i pozdrawiam, K. (:
dziękuję ♡
UsuńNareszcie ! Właśnie ostatnio się zastanawiam co się dzieje , gdzie jesteś. .. Myślałam o Tobie robiąc najlepsze brownie które zaczerpnelam właśnie stąd ! Pozdrawiam Anna S. ;)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńJesteś :) :) :) :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś. tak to już czasem jest, że ciężko myśleć długofalowo. (Wyobraź sobie, że i mnie jest czasem okropnie głupio, gdy ludzie mówią o moim blogu z dwuznacznym uśmiechem - Przypraw Mnie). Najlepiej jest przyjąć, że jest się dobrym. Ma się swoje miejsce i swoją niszę na świecie. Bez zbędnych wymyślań i gadania o "byciu lepszą wersją siebie".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
i czekam na więcej nowego
Ania
No tak, zmieniło się sporo w blogowym świecie. Chyba zaczynałyśmy blogowanie w zbliżonym czasie i wtedy liczyło się zupełnie co innego. Liczyły się te chwile przemiłe spędzane u znajomych na blogach.
OdpowiedzUsuńTeraz jest bardziej komercyjnie i bardziej sztucznie. Niektórzy pozamieniali blogi na drobne, wiążąc się z nimi zawodowo. Inni wznieśli się na wysokie szczeble kulinarnej kariery. Rozbiegło się towarzystwo, rozluźnily relacje.
Ale najważniejsze są własne emocje związane z blogiem! Bez porównywania się do 'elity', bez kompleksów. Ze swoim światem i swoimi pomysłami na miejsce w blogosferze.
Trzymam kciuki!