majowy dzień. utopiony w słońcu, zagryzany truskawkami moczonymi w miodzie. prosto z ula. z kwaśnym rabarbarowym plackiem i śmietankowym torem na dokładkę (w rodzinie okazja potrójna - imieniny, urodziny, dzień mamy) - poziom cukru niebezpiecznie wysoki, więc dla równowagi gorzka kawa bez ziarenka cukru. lubię maj z całym tym pakietem zielonej trawy, dobrych słów na dobranoc, z dniami odliczanymi ilością zjedzonych kulek lodów z ulubionej cukierni. lubię maj na wsi, rozrywanie listków świeżej mięty, chrupanie rzodkiewki i lubię maj w mieście - codzienne negocjacje ze słońcem o kilka piegów na nosie, spacery bulwarem i te nadmorskie, które przenigdy mi się nie znudzą. w ogóle ostatnio dużo jest do lubienia, a smutki potrafią rozpuszczać się w kubku z herbatą - kiedyś nie wierzyłam w te brednie.
Tata. ♡
mój Tata na emeryturze zrobił super rzecz - zbudował najładniejszą pasiekę na świecie. z ulami w kolorze landrynek (teraz już farba nieco przyblakła od słońca, ale kto by się przejmował). raz jeden wkładałam z Nim skrzynkę z rojem pszczół do ula. zgrywałam odważniaka, a po wszystkim uciekałam czym prędzej :) taki to ze mnie tchórz. wczoraj też ubrałam kapelusz i podeszłam na odległość głośnego bzyczenia i kolejny raz przekonałam się, że zdecydowanie bardziej wolę bezpieczną odległość i odsklepianie i wirowanie napakowanych miodem ramek. taka duma być Córką Pszczelarza!
prawdziwy miód bierze się z kręcenia!
siostra.
Bardzo ciekawy i pożyteczny post;))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miód kocham, ale pszczoły już na zawsze będą dla mnie zbyt straszne; D
OdpowiedzUsuńoch, jak pięknie być córką pszczelarza!
OdpowiedzUsuńZazdro ;)
Oj, ja też się boję :)
OdpowiedzUsuńDla mnie takie wspomnienia łączą się z Dziadkiem :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa niestety topię maj w wodzie, a nie promieniach słońca. Myślałam, że rękawiczki to akcesorium wyłącznie zimowe, ale dzisiaj musiałam się z nimi przeprosić ;)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam tych nadmorskich spacerów, ja nad morze mam spory kawałek drogi. Co roku staram się sprawić sobie tę przyjemność, co roku coraz krócej. Nie wiem czy w tym roku przespaceruję się nad brzegiem Bałtyku. Dorosłość jest taka nie fair ;)
Oj pamiętam ten smak świeżo " wykręconego " miodu. Kiedyś mój wujek miał ule. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przygarnęłabym miód od Twojego Taty, właśnie skończył mi się słój!
OdpowiedzUsuńKiedyś na podwórku za płotem sąsiad miał parę uli (w Gd.-Oliwie!). Pamiętam, jak za dzieciaka dostawaliśmy czasem kawał plastra. Ależ to była frajda!