moja przygoda z gotowaniem zaczęła się od całkowicie samodzielnie upieczonych muffinek z budyniową niespodzianką i kawową czekoladą. wtedy chyba przesadziłam odrobinę z sodą, bo nie do końca znałam jej właściwości.. ale najważniejsze, że był to (ponoć) miły prezent dla koleżanki na złamane serce. a przy okazji dla domowników. na prawdę dopiero później zaczęło się moje gotowanie. i pieczenie. Mama jest moim wzorem. pamiętam, że nie raz dzwoniłam z rękoma całymi w mące i pytaniem czy to ciasto na pizzę da się jeszcze uratować, albo ten sernik, który ucieka z blaszki, który w trakcie pieczenia przekładałyśmy do większej. albo drożdżowe, które spisałam już na straty, a w jej dłoniach całkowicie odżyło. i nie ma nic piękniejszego niż nasze wspólne chwile w kuchni. gdy pieczemy ciasteczka, albo gdy ja przygotowuję coś co smakuje jej i reszcie ukochanych domowników. przebywanie w kuchni, dobieranie składników, ciągłe poszukiwania nowych smaków.. to stało się moją pasją. dzięki Mamie. dlatego ten blog. trochę wspólnych, trochę samodzielnych przepisów. ze starego zeszytu, podpatrzonych u innych, znalezionych, usłyszanych. takie nasze miejsce na ulubione smaki.
To nieprawdopodobne jak nawet te najpopularniejszym blogom brakuje komentarza przy pierwszym poście. Tobie już nie brakuje, ale naprawdę trudno wyklikać słowa wyrażające mój podziw, dziękuję i gratuluję . ;D
OdpowiedzUsuń