czwartek, 21 września 2017

magia internetu i tulaki

czasem zupełnie niespodziewanie dopada mnie magia internetu. brzmi banalnie, wiem. ale dużo dobrych rzeczy się tu dzieje (od czasu do czasu). nawet jeśli wcale nie poznałam w sieci miłości swojego życia, nie znalazłam tu najlepszej przyjaciółki, ale.. czasem spotykam tu osoby, które totalnie mnie wzruszają. małymi rzeczami. tym razem też tak było. Małgosia napisała do mnie, a później kurier przyniósł mi piękną uszytą przez nią koszulę z kwiatowym kapturem, która zaczęła ze mną tegoroczną wiosnę (ją pokażę niedługo). to było w marcu i mały chłopiec, który pojawił się akurat w moim świecie miał jakieś 3 tygodnie. no i Małgosia kompletnie mnie rozczuliła. wzruszyła. mój syn (zupełnie nie wiem czym sobie zasłużył, bo przecież się nie znamy, nigdy nawet ze sobą nie rozmawiałyśmy!) dostał najpiękniejszą lwią poduchę, którą szczerze uwielbiam - za te rumieńce i puchate wykończenie. i auto -mały drewniany wóz strażacki z historią. bawił się nim synek Małgosi, a w przyszłości będzie mój. nie wiem dokładnie ile trzeba mieć w sobie empatii żeby obcej osobie zupełnie bezinteresownie podarować takie skarby, ale wiem, że Ona ma jej mnóstwo. i jestem wdzięczna, że takich ludzi tu spotykam.

jeśli i Wam marzy się taki lew, koszula z kapturem lub inne piękne uszytki, to koniecznie zajrzyjcie na Tulaki!

środa, 20 września 2017

las dolnysopotpółnoc

odmówić temu miejscu uroku się po prostu nie da. surowy beton, oldschool i zdrowe ciasta - tak bym określiła LAS dolnysopotpółnoc. już sama nazwa jest zapowiedzią czegoś niebanalnego i jeśli takich rzeczy szukać na kawiarniane pogaduchy i kawę to można tu trafić idealnie. na dodatek jest niedaleko sopockiego centrum, a jednak na uboczu, spokojniej, jak dla mnie - zwyczajnie przyjemniej. nieprzypadkowo to wnętrze było tłem naszej poślubnej sesji z wiankiem na głowie i kawą w maleńkich filiżankach - kawałki można zobaczyć tutaj: miłość jest słodka. a moje serce zdecydowanie skradły drzwi do lasu, bo to tekst mojego dzieciństwa, mam nadzieję, że jest jeszcze ktoś kto nieustannie to słyszał. polecam! zwłaszcza, że od czasu zrobienia tych kilku zdjęć trochę się pozmieniało i leśne wnętrze uzupełniła na przykład lodówka pełna naturalnych lodów.

piątek, 8 września 2017

mąka i kawa

Najlepsza pizza w mieście! Tak mogłabym zacząć, skończyć i w zasadzie nic już więcej nie pisać, ale jeszcze ktoś by mi nie uwierzył... Mąka i Kawa na ul. Świętojańskiej to bardzo niewielki lokal, któremu łącznie z metrażem absolutnie nic nie brakuje. Minimalizm, kredowe tablice, kawa własnej marki, włoski klimat, kilka stolików, na każdym z nich puszka z oliwą i sosem balsamicznym i kilkanaście propozycji na pyszną pizzę. Najprostsza mozzarella, pomodoro (9zł) smakuje wybornie, cieniutkie ciasto z chrupiącymi brzegami, kilka kropel oliwy i już. Nigdy nie byłam wielką fanką pizzy i moje serce nie biło mocniej na myśl o kawałku ciasta z serem i pomidorowym sosem... ale do czasu. Do czasu Wegety (11zł) z pieczonymi pomidorami, świeżą bazylią, czerwoną cebulą i pieczarkami, do czasu salami piccante, rukoli i mascarpone (13zł). Wegetarianie znajdą tu pizzę z tofu, a mięsożerców na pewno zadowoli szynka parmeńska, cotto czy mielona wołowina. Nigdy też nie ma problemu, by zamienić rodzaje sera czy inne dodatki. Obsługa jest miła i uśmiechnięta, zapachy kuszą już przed wejściem, a tym co przyciąga równie mocno jak smak, są ceny, które zaczynają się już od 9zł i w najbogatszej wersji nie przekraczają 18. Pizza podana jest na drewnianej deseczce, bez niepotrzebnego brudzenia talerzy. Jemy rękoma i nie przejmujemy się jeśli pomidorowy sos pobrudzi kąciki ust, w końcu szczęśliwy człowiek to nie tylko ten, który ma buzię umorusaną czekoladą. Na pizzę czekamy około 10 minut, możemy zamówić ją również telefonicznie i odebrać na wynos o ustalonej godzinie. Warto wspomnieć też o kawie, której nie brakuje w nazwie lokalu. Wiadomo - mąka gra pierwsze skrzypce, ale ta druga jest równie pyszna. Caffe Rizzi to własna marka, a że włoska kawa jest tak samo wyjątkowa jak włoska pizza, to razem tworzą duet idealny. Za 5zł wypijemy americano i nawet jeśli jesteśmy absolutnymi wielbicielami kawy z mlekiem, warto skusić się na czarną, by poczuć jej intensywny smak. Nie ma opcji żeby będąc w Gdyni nie zajrzeć do Mąki!

środa, 6 września 2017

kipimleko

po drodze mi ostatnio z ładnymi obrazkami i z dobrymi ludźmi. do tego są jeszcze nadmorskie historie posypane szczyptą piasku i zima woda w Bałtyku. jaskółki, wieloryby i kwiaty - te na papierze i te małe zasuszone gałązki przewiązane sznurkiem przy kartonowym pudełku. jest w końcu siostrzana wrażliwość autorek. i z każdym takim przedmiotem utwierdzam się, że polskie marki są moimi ulubionymi. zwłaszcza te, gdzie z miłością są ręcznie robione, z dbałością o każdy detal, każdy skrawek koloru. lubię otaczać się ładnymi rzeczami w tym moim nadmorskim świecie. a w tym białym woreczku są puzzle, które rozpakuję jesienią przy kubku miodowej herbaty i uśmiechnę się wtedy mocno w stronę kipimleko.

poniedziałek, 4 września 2017

i love grain

lubię to odnajdywanie ładności. w miętowej blaszanej ścianie, starym krześle w kolorze słońca, w polnych kwiatach, prostym dizajnie poduszek z łuskami orkiszu i płaskurki w środku. sobotnie poranne wylegiwanie się w łóżku wśród pościeli, zapachu lawendy i myśli o weekendowym śniadaniu stało się jeszcze przyjemniejsze. a później jest słońce, spacer w trawie, polne kwiaty i poduszeczki z werbeną, lato na wsi zawsze jest najpiękniejsze. a dzięki I love grain jeszcze tak pięknie pachnie ❤ zamieniłam moją zwykłą poduszkę na tą z ziarnami ponad miesiąc temu i teraz już ani trochę nie mam ochoty wracać do tej starej. byłam nieufna do tych nowości i jednocześnie okrutnie ciekawa co takiego może w nich być niezwykłego. a jest! snów śni się jakby więcej i tylko kolorowych. nocne pobudki na karmienie nie są tak uciążliwe. i bliskość natury jakoś tak dobrze mi robi i nocny sen umila. a to wszystko nasze polskie, z takim niebanalnym pomysłem, z prostotą i minimalizmem, który kocham. z przyjemnym materiałem po brzegi wypełnionym szeleszczącą naturą. dla mnie przytulenie głowy do poduszki, to chyba jedna z najmilszych rzeczy po całym zabieganym dniu i uwielbiam, gdy jest tak miękko i pachnąco.

piątek, 1 września 2017

ładebebe i wyprawka z mamissima

krótka historia o 56 centymetrach miłości, otulaniu i szumiącym misiu. o beztroskim niemowlęcym czasie, który pachnie jak maślane ciasteczka posypane cukrem pudrem. o całym świecie, który nagle mieści się w ramionach.

wyprawkowy artykuł przygotowany w ramach #wyprawkazmamissima, który pojawił się na Ładnebebe, to dla mnie coś więcej niż tylko lista rzeczy, którymi otaczamy się na co dzień. to najlepsza nagroda za to co i w jaki sposób tutaj robię. gdy urodził się Antek zupełnie nieplanowanie podjęliśmy decyzję, że nie chcemy umieszczać zdjęć z jego buzią w internecie. i to jest trochę pod górkę. jest trudniej, bo mam całe mnóstwo jego pięknych uśmiechów, grymasów, rozczulających słodkich niemowlęcych min, a na własne życzenie wybieram tylko te, na których widać jego stópki czy małe ciekawskie rączki. ale początkowe obawy okazały się niepotrzebne, bo teraz utwierdzam się, że to jest ok. i jestem najszczęśliwsza, że ktoś zauważył nasze obrazki, moje ukochane stópki i dał nam szansę pokazać się gdzieś dalej niż asiejowy instagram.
Ładnebebe, dziękujemy!
artykuł znajdziecie tutaj: #wyprawkazmamissima.